PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=269942}
6,9 46
ocen
6,9 10 1 46
Samuraj, którego kochałam
powrót do forum filmu Samuraj, którego kochałam

Bardzo ucieszyło mnie, że film okazał się opowieścią kameralną, spokojną i dyskretną. Gdyby nie jedna, specyficznie ustawiona scena (nawiązująca do "Harakiri", "Miecza przeznaczenia", a może "Sanjuro"?), byłby to obraz samurajski bez użycia miecza!
Szkoda mi jedynie, że melodramat nieco przysłonił inne, znacznie ciekawsze aspekty filmu. Dla mnie "Samuraj, którego kochałam" jest filmem, podejmującym temat bolesnego dojrzewania. Jak dotąd nie napotkałem tego problemu w japońskich filmach samurajskich. Tutaj możemy doskonale obserwować, jak z pogodnego, choć statecznego młodzieńca Bunshiro Maki przeradza się w szlachetnego, odpowiedzialnego mężczyznę. Proces ten boleśnie przyspiesza śmierć jego ojca, od której świat zaczyna wokół niego wirować w niepowstrzymanym tempie. Sytuacje, w których staje, ciężkie decyzje, które musi podejmować, straty, które przeżywa są niezwykle wiarygodne i szczerze poruszające.
Drugim bardzo ciekawym aspektem filmu jest jego "japońskość". Nie wszystkie sekwencje mogą być poprawnie odczytane przez widzów nieobeznanych z kulturą Dalekiego Wschodu (np. sceny z wykorzystaniem tradycyjnych masek teatralnych). Mogą nawet budzić niezbyt stosowny śmiech...
"Samuraj, którego kochałam" jest również pierwszym filmem samurajskim, jaki widziałem, który tak silnie odwołuje się do stylistyki "najbardziej japońskiego reżysera", Yasujiro Ozu. Mitsuo Kurotsuchi przejął od tego wielkiego realisty wysmakowane, statyczne ujęcia i subtelny sposób prowadzenia kamery oraz nastrój balansujący pomiędzy powagą i smutkiem, a ironią i dyskretnym humorem. Mało tego, wydaje mi się, że słodko - gorzkie zakończenie, które Europejczyk skłonny byłby określić jako "negatywne", a Japończyk chyba jednak jako "pozytywne" także miało źródło w filmach Ozu.

Obraz ten posiada wiele niezaprzeczalnie pięknych aspektów: wspaniałe zdjęcia niemal sielankowych plenerów i dopracowanej scenografii, całą postać uroczej Fuku oraz dwie sceny, które przejęły mnie do głębi ? mniejszą, gdy Bunshiro stawia symboliczny grób swojej minionej młodości i wcześniejszą, gdy odbiera i transportuje ciało swego ojca.
Jeżeli nie złapiemy się na nieco schematyczny lukier melodramatu, którego z czasem robi się dość dużo, to obejrzymy film poruszający, ciekawie wpisujący się w historię japońskiej kinematografii, a pana Kurotsuchi uznamy za całkiem obiecującego reżysera.
Dlatego więc polecam, ale jednocześnie przestrzegam przed zbyt powierzchownym odbiorem.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones