PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=31782}

Samuraj

Le Samouraï
7,7 5 613
ocen
7,7 10 1 5613
7,7 11
ocen krytyków
Samuraj
powrót do forum filmu Samuraj

Kto ogląda ten film teraz po raz pierwszy i nie jest przyzwyczajony do stylistyki francuskiego kina kryminalnego z tego okresu raczej na pewno wzruszy ramionami; o co chodzi? Jakiś smutny facet ruszający się jak robot wypełnia ekran rzucając wokół zimne, jeszcze zimniejsze i, w końcu, lodowate spojrzenia; na widok Delona kobietom gięły się kiedyś nogi (na ekranie i w życiu) i nie da się tego filmu wyobrazić sobie bez Delona; to film zrobiony "pod" niego i dla niego. Gdyby Delon wtedy nie był gwiazdą - nie było by "Samuraja" (i jeszcze kilku innych filmów).
Zawsze uważałem, że Delon to przeciętny aktor, którego jedynym sposobem gry jest po prostu bycie na ekranie. Zresztą, nie można zaprzeczyć, że Delon dobrze "był", bo dobrze się fotografował, szkoda, że jego aktorstwo w "Samuraju" z perspektywy lat wydaje się już nie sztywne, ale prawie betonowe; kamienna maska zamiast twarzy, "przyszpilające" spojrzenia, ruchy ograniczone do minimum i ręce nieustanne wbite w rękawy prochowca mają nam uświadomić, że to twardy gość. Współcześnie wygląda to raczej komicznie i pewnie wtedy, w końcu lat sześćdziesiątych, też by zabawnie wyglądało, gdyby ktoś taki rzeczywiście funkcjonował w życiu. Szkoła aktorska spod szyldu połykanego kija osiągnęła w tym filmie swoje apogeum.
Kino Melville'a z tego okresu trąci także techniczną myszką; trzeba mocno przymykać oczy żeby nie widzieć tylnych projekcji i uwierzyć, że bohaterowie nerwowo kręcący kierownicą w prawo i w lewo nie mają na celu odseparowania jej od reszty układu kierowniczego, ale prowadzą samochód...
To co zostaje po "Samuraju" to pewien dość szczególny klimat, charakterystyczny dla większości produkcji Melville'a; można powiedzieć, że reżyserowi powiodło się wolno dozowane i niespieszne nasycanie filmu emocjami; bohater jest coraz bardziej sam i coraz bardziej osaczony. Niby nie mamy go po co żałować, to zawodowy zabójca, ale mimo to - mniej, lub bardziej świadomie - życzymy mu żeby się wymknął z obławy i zaczął życie połączone z odrodzeniem moralnym; najlepiej na jakiejś malowniczej wyspie, u boku śniadej ukochanej...
Oglądając mamy wrażenie, że świat wokół jest gorszy moralnie od naszego bohatera; gorszy, bo zakłamany. On jest tylko profesjonalistą. Zabijanie traktuje jak zawód, a gdzieś w środku czai się byś może inny człowiek. Czai się, ale się nie pojawia, gdyż żelazne reguły filmu z gwiazdą z tego okresu mówią, że zły bohater grany przez gwiazdora nie idzie do więzienia, ale albo wywija się prawu, albo ginie... Delon-Samuraj wystawiając się na strzały policji nie trafia w kajdankach do celi i nie musi połykać więziennej zastawy stołowej, aby wcześniej pooddychać świeżym powietrzem...
Podobne reguły obowiązują zresztą do dzisiaj. Weźmy choćby "Leona Zawodowca".

"Samuraj" nie jest filmem dla ludzi, którzy się spieszą, albo podczas oglądania robią kanapki, przynoszą chipsy z kuchni i walczą z zawleczką na puszce piwa. To film kinowy. Powinno się go oglądać w spokoju i w ciemności.
Melville nie ma zadyszki, nie sieka nakręconego materiału; niespiesznie coś opowiada i pozwala nam na chwilę uwierzyć, że przestępcy mają inną, nieco lepszą stroną osobowości skrywaną pod warstwą lodu trochę nadtopionego po bokach.

arnie_filmaniak

Dobry tekst.

sever

Calkowicie sie zgadzam.

ocenił(a) film na 9
arnie_filmaniak

Przede wszystkim ten film do nawiązanie do gatunku Noir, charakterystyczna dołująca scenografia, parszywy świat i samotny facet przemieszczający się przez pustkę życia, a otaczający pięknymi Femme Fatale. Nie zgadzam się, że jego aktorstwo jest sztywne; taki jest Jef. Wyprany z uczuć introwertyk i psychopatyczny umysł, za to człowiek z zasadami. Tacy właśnie są zawodowi zabójcy, nie mordercy o gołębim sercu jak 'Leon'.
Podejrzewam, że zarówno bracia Coen, jak i Javier Bardem wzorowali się na tej postaci, tworząc 'To nie jest kraj dla starych ludzi' i postać Antona Chigurha.

arnie_filmaniak

"Zawsze uważałem, że Delon to przeciętny aktor, którego jedynym sposobem gry jest po prostu bycie na ekranie. Zresztą, nie można zaprzeczyć, że Delon dobrze "był", bo dobrze się fotografował, szkoda, że jego aktorstwo w "Samuraju" z perspektywy lat wydaje się już nie sztywne, ale prawie betonowe; kamienna maska zamiast twarzy, "przyszpilające" spojrzenia, ruchy ograniczone do minimum i ręce nieustanne wbite w rękawy prochowca mają nam uświadomić, że to twardy gość. Współcześnie wygląda to raczej komicznie i pewnie wtedy, w końcu lat sześćdziesiątych, też by zabawnie wyglądało, gdyby ktoś taki rzeczywiście funkcjonował w życiu. Szkoła aktorska spod szyldu połykanego kija osiągnęła w tym filmie swoje apogeum." (y)

AlfredKondom

Takie kije to Estwood, Bogart, Stallone, i kilku innych. Wystarczy być. [jest taki film] Hej!

ocenił(a) film na 6
arnie_filmaniak

W każdym filmie tylko był na ekranie i dlatego niektóre jego filmy przechodziły do historii kinematografii (+_+) Zaiste niesamowite. :-)

arnie_filmaniak

Dobry tekst.

ocenił(a) film na 9
arnie_filmaniak

Zamysł narracyjny filmu staje się bardziej czytelny, gdy zna się konwencję francuskiej "nouveau roman" - nurtu powieściowego, który prowokacyjnie zderzał atrakcyjne fabuły gatunkowe z ostentacyjnie nudnym wykończeniem, służącym odsłanianiu szwów roboty pisarskiej i (witamy w słodkiej Francji!) egzystencjalistycznym z ducha rysunkom bohaterów. A "Samuraj" to w zasadzie kryptoekranizacja najwybitniejszej (przynajmniej zdaniem wielu krytyków) "nowej powieści", czyli "Gum" Alaina Robbe-Grilleta, też niby kryminału, gdzie bohaterowie snują się bez końca, a narrator wyżywa się w do bólu szczegółowych opisach każdego zachowania, każdego wnętrza... Co zaś do samego filmu: dla mnie osobnym bohaterem były wszystkie te podbite dźwięki tła: szelesty ubrań, skrzypienie podłóg, trzaśnięcia drzwi, klikanie zamków w drzwiach - to one w dużej mierze przyczyniły się do kreacji kapitalnego, dusznego nastroju.

Ras_Democritus

Pozdrawiam serdecznie po latach!

ocenił(a) film na 7
arnie_filmaniak

Swietnie napisane,swoja droga jakim trzeba byc geniuszem by umiec nakrecic film do ktorego ja przynajmnirj wracam co pare lat,chyle czola rezyserowi i glownemu aktorowi za magie ,magnetyzm ktore przciagaja cie by ponownie wracac i wracac i wracac.
Jeszcze raz dzieki za twoj pyszny tekst.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones