"Score" to czyste kino akcji, pełne strzelanin i wybuchów. Główny bohater, Chance, ma za zadanie napaść na jubilera aby wyrównać dług, pomaga mu w tym czwórka jego przyjaciół - nie wiedzą, że pieniądze z łupu ma dostać tylko Chance, zresztą jeden z nich chce łup dla siebie, gdy czekają na dojadz pieniędzy atakuje ich para złodziei, która zabiera im klejnoty.
Niemal cała akcja filmu dzieje się w opuszczonej fabryce, na pewno pozwoliło to znacznie ograniczyć budżet. Mnóstwo scen akcji wypełnia dobre aktorstwo, średnia muzyka, i spora dawka krwi. Oprócz akcji i nieco brudnego klimatu, podobnego trochę do dwóch omawianych przeze mnie filmów Takashi Ishii, choć gorszego, nie ma w tym filmie prawie nic. Fabuła jest bardzo prosta, lecz pojawiają się zwroty akcji, momentami jest nieco zbyt wolna (szczególnie na początku), ale ogólnie film wciąga i daje sporo rozrywki. Jeśli chodzi o realizm to jak to zwykle bywa w tego typu filmach trzeba momentami przymknąć oko na momentami naciąganą fabułę, mającąna celu jak najdłużej trzymać w napięciu. Najbardziej z tych nielogiczności rzuca się w oczy żywotnośćjednego z bohaterów: po otrzymaniu kilku kul, strzału z shotguna (w bok i ramię z ładnymi rozbryzgami krwi) oraz serii z pistoletu maszynowego w plecy ten dalej biega, skacze, strzela, robi uniki etc. i nie jest to główny bohater. Niestety brak filmowi w scenach akcji zbytniej oryginalności, widać mocną inspirację filmami Johna Woo, zarówno w strzelaninach czy dwóch pistoletach trzymanych przez bohaterów, co więcej niektóre sceny i motywy są żywcem niemal zerżnięte (z bardzo małymi modyfikacjami) z filmu "Hard target" Johna Woo, co nie liczę in plus.
Coby jednak o filmie nie powiedzieć, jest to rozrywka na dobrym poziomie, mnóstwo akcji zapewnia wystarczające wrażenia aby "Score" obejrzeć bez bólu, polecam jednak raczej tylko miłośnikom kina akcji.