Modelka Valerie i jej chłopak Terry stają się świadkami morderstwa w starym wielkim domu, do którego trafiają całkiem przypadkiem. Dziewczynie udaje się zbiec, nie wiadomo jednak co stało się z jej kompanem...
Valerie wraca do swych codziennych obowiązków w Londynie, niestety nie będzie mogła żyć jak dotąd w spokoju. Morderca wie kim jest i gdzie mieszka dziewczyna...

W "Scream... and Die!" jest zaiste bardzo mało krzyku; więcej mroku, mgły i dziwacznego klimatu, które dominują na ekranie (przy czym słowo "mrok" należałoby wytłuścić, bo to on w większości wylewa się na widza).
Film rozkręca się bardzo powoli. Jedynie początek i końcówka noszą lekkie znamiona grozy i chłodnej atmosfery zagrożenia. Ogółem jednak nie dzieje się nic, co mogłoby przykuć do ekranu (aktorstwo momentami zahacza o "drewno").
W porównaniu do niepokojącego i genialnie wyważonego "Symptoms" (który również jest skromnym niskobudżetowym), ten obraz prezentuje się bardziej jako stagnacyjny, ciemny usypiacz.
Łakociem na otarcie łez jest jednak urocza Andrea Allan i jej kształtny biust, jak również gorąca seks scena przy kominku.