Sama animacja jest niemalże dziełem sztuki. Ale także jej treść i przesłanie jest niezwykle bogate. To dramat rodzinny, bajka głęboko ekologiczna, historyczna (o napięciach między Anglią i Irlandią), ale też o niezgodzie do wpadania w pułapkę stereotypu dziewczynki, kobiety, której jedynym zadaniem ma być sprzątanie, pranie i latanie ze szmatą.
Animacja perfekcyjna technicznie ale z tą 'lekcją tolerancji' to bym nie przesadzał: cały konflikt został rozwiązany siłowo doprowadzając przy tym jednego z bohaterów do samobójstwa a na koncie samej głównej bohaterki (jeśli użyć cokolwiek wyobraźni) też znalazło się kilka zgonów.
Lekcja tolerancji - jak to lekcja. Pokazuje, że nienawiść, agresja, przemoc wyzwala to samo. Z osobnikami, którzy stosują przemoc raczej nie da się rozmawiać, dyskutować, argumentować. W pewnym momencie trzeba się bronić. Wyobrażasz sobie domowego oprawcę, który na słownie wypowiedzianą niezgodę na przemoc, przestaje okładać kobietę? Albo kulturalne dyskusje z barbarzyńcami, którzy napadli na Kapitol? Albo dyskusje z gwałcicielem? Jestem przeciwniczką agresji wszelakiej, ale są ludzie którzy zagrażają naszemu zdrowiu i życiu i trzeba się temu przeciwstawiać.
A czy lekcja tolerancji nie powinna pokazywać, no nie wiem... tolerancji? W przeciwnym wypadku każdą jatkę można nazwać taką lekcją a powiedzieć że ten film nią jest to jak nie powiedzieć nic.
Zgodzę się że to określenie może pasować do pierwszej części filmu ale końcówka nie pozostawia złudzeń: 'ci dobrzy' wygrali dzięki zastosowaniu większej ilości brutalnej siły.
Co do twoich przykładów: jak też sama sugerujesz to są właśnie sytuacje w których na tolerancję nie ma miejsca. Trzeba postąpić w stylu czarnego charakteru z Wolfwalkers tłumiącego bunt i usunąć barbarzyńców niszczących Kapitol. (żeby było jasne: nie wyrażam tu swojej opinii - tyle dla mnie wynika z twojej wypowiedzi)