PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=408150}

Sekret

The Secret
6,1 6 351
ocen
6,1 10 1 6351
Sekret
powrót do forum filmu Sekret

ta książka jest zwykłym plagiatem autorka to zwyczajna złodziejka i świnia która przypisała sobie cudzą prace.

Dużo wcześniej dużo mądrzejszy człowiek wpadł na to przed nią i nie musiał do tego pisać żadnych książek ta kobieta jest zwyczajną arogancką świnią nic dodać nic ująć bazuje na czyiśch ideach/myślach na czyjejś pracy i ją sobie przypisała.

https://www.youtube.com/watch?v=kMOCiX6ll_0&feature=share

tu macie prawdziwy sekret
jak widać autorka była na tyle "elokwentna" że nawet nie zmieniła synonimu do prawa przyciągania "SEKRET" tylko go odchudziła... tak jak większość tegoż niezwykłego prawa względem tego co mówi prawdziwy autor.

ocenił(a) film na 10
Die_by_the_Sword

To Twój serwis jest tam reklamowany, że to tu wklejasz?

ocenił(a) film na 7
zjonizowany

nie nie mam żadnego servisu

ocenił(a) film na 10
Die_by_the_Sword

dodam, że autor tej płyty (Erl) pod koniec twierdzi coś zupełnie odwrotnego niż sekret (i moja filozofia bycia)
Mianowicie, że nic nie ma za darmo, że trzeba zapłacić cenę (warunkując w ten sposób sukces, od własnych działań).
Powołuje się przy tym na książkę "Myśl i Bogać się" N. Hila (przed którą z dekadę wcześniej była jeszcze jedna ważniejsza o tym samym co film Sekret).

Tym czasem w "Sekrecie" Rondy B. (z 2006 roku) Joe Vitale (który ma na swym koncie pona 60 publikacji na ten temat, w tym aż połowa wydana w Polsce) mówi, że: czasem coś trzeba zrobić, ALE NIE KONIECZNIE (bo to może przyjść samo). Tak więc najdziwniejszy sekret Erla zdaje się być tylko naciąganą na racjonalne myślenie interpretacją tego odwiecznego sekretu (której widać nie zrozumiał do końca
-bo spełnienie jest bezwarunkowe, na tym polega właściwie cała magia -gdyby Sekret zależał od tego ile pracujesz nie był by żadnym Sekretem, bo to oczywiste i wiadome powszechnie, że wkład pracy jest proporcjonalny do rezultatu. Więc cóż, to tylko ogólnie o sile wiary (do tego autor zalecał czytać Biblie, która jest straszliwie sekciarska /niewoląca umysł/ i w co najmniej pięciu miejsca odżegnuje od bogactwa sugerując, że jest złe). Tak więc można powiedzieć, że jest to pierwszy krok w stronę zainteresowania Sekretem i wypróbowania samej siły wiary (ale Sekret od Rondy, to nie tylko siła wiary -bo wiara ani myślenie nie jest najważniejsze, chodzi o uczucia i emocje, o czym na filmie mówi się wielokrotnie wzmiankując, iż to one są napędem i bez nich NIC NIE WYJDZIE!!! /o czym Erl ani słowem nie wspomniał -o ile pamiętam mówił za to wiele o wysiłku -co jest dokładnym zaprzeczeniem znanej mi idei Sekretu).
Który, to Sekret uskuteczniam w moim życiu i rozwijam się w nim (bywając na szkoleniach w tym zakresie, organizowanych nie dla kasy, a spontanicznie przez pasjonatów, do których też należę.. więc znam to samo o czym mówi Ronda i jej goście, z wielu źródeł w tym z Huny z przed 5-ciu tyś lat, więc starsze wiele od Jezusa, który wydawał by się prekursorem ów siły wiary). Bo to na wierze i na uczuciu polega, a nie na robieniu czegoś (robienie jest dodatkiem i to nie zawsze potrzebnym, a raczej potrzebnym dokładnie na tle na ile WIERZYMY, że jest potrzebne -bo wszystko obiera się właściwie na wierze, ale wiara (myśli) z kolei zależą od UCZUCIA, stanu bycia (o czym pisał też Neale w bestsellerowej trylogii: Rozmowy z Bogiem, że -cytuje -"(nie trzeba nic robić) wystarczy tylko być". To rozjaśnia się z czasem, sam studiuję tą tematykę od 5-ciu lat (przez ten czas dostałem dużo pieniędzy nie prosząc nawet o nie, a teraz znów mam ze 2 razy więcej się szykuje -po postanowiłem skupić się na bogactwie -ale trud i paca nie są w tym mi potrzebne, wiec nie dodałem ich do swej wizji, choć nie do końca, bo podświadomie jednak wierzę w konecznośc pracy, ale to tylko stare społeczne schematy, od których z czasem mam nadzieje całkiem się uwolnić i żyć całkowicie beztrosko robiąc głownie to co sprawia mi przyjemność, a żadnej pracy na zasadzie obowiązku, a nie daj Bóg trudu, jakiegoś wysiłku i zaprzeczania sobie. Bo mym ideałem, nową filozofią życia jest SIELANKA (a nie bycie niewolnikiem, tak jak ludziom zewsząd kodują, a najwięcej przez religie min. dosłownie w Biblii). Więc Sekret od Erla, jest raczej wyobrażeniem na temat sekretu przeciętnego człowieka, który wierzy w nieodzowność wycieczeń na drodze sukcesu (co nie jest konieczne, ale wiedzą o tym nie liczni, którzy rozumieją zasadę działania świata -że wszystko jest możliwe i nie ma ŻADNYCH warunków,
bo w istocie cały świat jest w umyśle (Nawet Jezus na kartach Biblii o tym wzmiankował słowami "Królestwo Niebieskie jest w WAS"). To samo dokładnie mówią w buddyzmie, oraz dotarła do tego nauka -wyliczona matematycznie, że ani czas ani przestrzeń nie istnieje niezależnie od człowieka (to też udawania doświadczalnie fizyka kwantowa). Żyjemy w matriksie, jakby w hologramie, jak we własnej grze czy śnie. Dlatego nie może być żadnych warunków, bo nie ma nic poza nami (czyli czystą świadomością, która stwarza na wyższym poziomie te obrazy. całe złudzenie rzeczywistości /i ten wyższy poziom umysłu potocznie nazywa się Bogiem lub w filmie wszechświatem/). Sam kiedyś w to nie wierzyłem, ale bez mojego udziału, choćby jakiegoś gestu, miałem tyle dziwnych i nie prawdopodobnych splotów okoliczności w życiu, że doświadczalnie przekonałem się, że Sekret Rony mówi prawdę -możesz pracować ale nie musisz, bo to o co chodzi.. [cytuje].. "TO CO NAJWAŻNIEJSZE w tym całym sekrecie to TWOJE DOBRE SAMOPOCZUCIE"!!!

ocenił(a) film na 10
zjonizowany

Prawdziwy Sekret polega na bezwarunkowości kreowania swego życia wg. uznania (nie że coś trzeba, a na zasadzie, że wszystko można o ile się tylko zechce -bo życie po to jest właśnie zrobione, to taka gra w materialne byty, o ograniczonym postrzeganiu -jak nasze Sims2, tyle że w kosmicznej skali zaprojektowane przed "duchy" którymi w wyższej rzeczywistości jesteśmy -po to też zapominamy o swej tożsamości, schodząc na Ziemię, aby była jak najbardziej atrakcyjna -czyli realna, podobne oczekiwania mamy od gier komputerowych)

ocenił(a) film na 7
zjonizowany

REKLAMUJE TYLKO PRAWDĘ.

ocenił(a) film na 10
Die_by_the_Sword

Rozumiem i dziękuję bo przydało mi się (ale co do książek, każdy może pisać swoje i na wiele sposobów opowiadać o jednej i tej samej rzeczy, za co możemy być autorom tylko wdzięczni -w sumie prawo przyciągania jest jak prawo grawitacji, trudno je opatentować i zakazań o nim innym mówić czy coś -zresztą autor wspomniał, że każdy kto na to wpadł przez chwilę na początku myśli, że jest jedyną osobą, która to zna, a jest i było ich chyba zawsze więcej, skoro to efekt wewnętrznej wiedzy, to teoretycznie każdy może ją zyskać -np. tak jak Erl na drodze wielogodzinnych medytacji z konkretną intencją, pytaniem o to "dlaczego tylko część osób osiąga sukces"). Poza tym, dla ścisłości to Ronda wzorowała się, czy inspirowała książką "Sztuka wzbogacania się" którą odstała od córki -co jest ukazane w filmie (w innym jego fragmencie, który nie został doń wałczony nawet wymieniła tytuł). Książka ta wydana ponad sto lat temu nie jest już chroniona prawami autorskimi i krąży po sieci -sam dostałem ją od kogoś w pliku "pogactwo.pdf"). Zachęcam do sprawienia sobie (jest też wydana przez Złote Myśli -bo jest krótka i zwięzła, same konkrety co i jak myśleć robić, bez wdawania się w teorie. Tan sam autor, również ponad wiek temu napisał "Sztuka bycia zdrowym" oraz "Sztuka bycia wielkim" i wszystko oparte o te same zasady co w sekrecie.

Podsumowując -to bardzo dobrze, że podrzucasz linki do wartościowych materiałów (które ludzie wstawiają do sieci, aby zareklamować nimi jakieś swoje strony www) ale ten sposób oceniania na zasadzie -to lepsze tamto gorsze, albo ktoś komuś skradł pomysł jest trochę.. no jakby to ująć, nie "sekretowy" bo skupiasz uwagę na tym co złe, nie pożądane -a tu chodzi o pozytywne myślenie i czucie się.

ocenił(a) film na 10
zjonizowany

Właśnie słucham nagrania (cytując fragment wywiadu) od Erl'a:

"-Jaki bład ludzie popełniając najczęsciej?
-Ludzie po prostu nie myślą.."

Dobre <warto było dla tak jasnego postawienia sprawy kliknąć na link -lol>

ocenił(a) film na 7
zjonizowany

o nie wszełem na twoje konto maniaku i ty jesteś tam niby piszesz masyzną jak typ z babci synek co w matrixa ciuchy sie przebierał dobra koniec dyskusji to jest ten TWÓJ SEKRET? A MASZ OCZY ROBOTA? XDDDDDDDDD

ocenił(a) film na 10
Die_by_the_Sword

Nie piszę maszyną (dyktując programowi) ani w transie, ani pismem automatycznym i żadnym innym dziwnym sposobem..
Zwyczajnie pisanie jest dla mnie tak jak oddychanie, albo dla czytanie książek dla osób ceniących sobie wiedzę.
Więc odkąd skończyłem szkołę piszę wiele, bo mam też wiele do powiedzenia (z racji dużo wyższej inteligencji).
Tak więc, dla mnie to nie żaden problem, machnąć kilka stron na ulubiony temat przed śniadaniem i po kolacji.
Patrzysz ze swojego punktu widzenia, a to bardzo mylące (gdybym był maniakiem pisał bym pół dnia i nie miał
bym innych zainteresowań niż komentowanie filmów, a właściwie robię to sporadycznie raz na tydzień czy pół.

Ćwiczenia czynią mistrza, popatrz na YouTube co ludzie potrafią, więc gdy się co często robi to coraz lepiej.

ocenił(a) film na 10
zjonizowany

Poza tym, gdybym był maszyną i tak złośliwą jak Ty (wobec autorki mego ulubionego filmu) to dopisał bym się do każdego Twojego postu na tym forum, tak że było by Tobie wstyd się gdziekolwiek odezwać.

ocenił(a) film na 10
zjonizowany

Ale nie jestem maszyną, ani maniakiem, ani złośliwcem naskakującym na innych bez powodu.. (bo coś mi się uwodzi).
Więc śpij spokojnie (realizując się, rozwijając w komunikacji z forumowiczami, ale wiedz że jak palniesz jakąś kolejną głupotę pod filmami o tematyce sekretu /bo jest ich więcej/ to ją sprostuje -bo taką obrałem sobie tu EDUKACYJNĄ misje!

ocenił(a) film na 7
zjonizowany

ziomuś ja wszystko rozumiem spoko loko

ocenił(a) film na 10
Die_by_the_Sword

Wydaje mi się, że nie można zarzucić plagiatu do opisania prawa natury. Sam autor też zaznaczył tego uniwersalność -cytuje:
"Właściciele NIE JEST TO ŻADNA TAJEMNICA, dawno temu została ogłoszona przez mądrych ludzi i wielokrotnie pojawia się na stronach Biblii."

Poza tym przesłuchałem pona połowę i znalazłem wspólne tylko JEDNO zdanie (najwyżej dwa). Za to w ważnej sprawie rożne wskazówki np. (cytuję z pamięci ów dwoje autorów):

Erl: -Musimy kontrolować swoje myśli, to jest bardzo ważne
Ronda: -Nie da się kontrolować wszystkich myśli, mamy ich po prostu zbyt wiele. Na szczęście są od tego uczucia..

Poza tym, nie sposób nie zwrócić uwagi na Twoje rażąco negatywne i oceniające podejście (które krzywdzi osobę, zasłużoną we współczesną popularyzacje tego typu wiedzy). Uważam, że osoba pozytywnie myśląca, która stosuje te prawa, była by dobierała wg. niech słowa (wyrażając się dobrymi kategoriami, lub bardziej subtelnie -a nie mieszając kogoś z błotem epitetami, co od razu odrzuca od jej przekazu na kilometr nie budząc zaufania, a coś w rodzaju odrazy -bo cokolwiek się mówi/ pisze ważne jest jakie wywołuje się u odbiorców uczucia).

ocenił(a) film na 7
zjonizowany

zaspamowałeś farmazonami głupimi jakby czym więcej znaczyło że masz racje to tak jak srać na ilość gównem oby bardziej waliło daj spokój mam racje ta książka to plagiat i gówno nic ci z iej nie przyszło prócz dopisywanie postów na okragło i pseudo filozofowanie nie ejsteś na majorce nie masz haremu super dupeczek nie jestesm milionerem i nic samo do ciebie nie przyjdzie człowieku NAWET AVATAR NIE JEST TWÓJ skończ przegrałeś .

ocenił(a) film na 10
Die_by_the_Sword

Miałem nadzieje, że stać Ciebie na rzeczową dyskusję (bo obrzucanie epitetami, dezawuowanie rozmówcy /czyli forma słownej przemocy/ i ogólnie zniechęcanie do rozmowy - jest charakterystyczne dla osób NIE MAJĄCYCH ARGUMENTÓW, więc zastępujących je takimi wybiegami.

Cóż nie będę Cię niepokoił rzeczami, które jak widać na forum nie są tak lawę do zrozumienia.
Jednak nie spotkałem się wcześniej (pisząc tu o skeecie z ludźmi kilka lat) z takim typem rozmówcy,
który ceni sekret, ale skupia całą uwagę na tym, że książka (lub jej autorka) jest zła, bo to kopia <lol>

To jest właśnie bardzo dobrzy przykład myślenia NEGATYWNEGO, oceniania (zamiast doceniania).
Wiec postępujesz dokładnie odwrotnie niż radzą w obu sekretach.

Poza tym jak już wspomniałem, dzieła te mają bardzo mało wspólnego (znajdź jakieś identyczne 2 zdania!?)
Jeśli ktoś pisze książkę o o jakimś prawie wszechświata, to nie dziwne, że jest podobna do innych na ten temat!

ocenił(a) film na 10
zjonizowany

Zwróć uwagę, że nawet gdybyś miał rację (a nie masz jej wcale /co udowodniłem i mogę wyłożyć zwięźlej w punktach raz jeszcze/)
Więc jeśli miałbyś rację to i tak NIC z złego z tego nie wynika, bo (jak sam napisałeś) chodzi o popularyzacje tej prawdy,
do czego się przyczyniła Ronda (więc powinieneś być jej BARDZO wdzięczny, zamiast od świń (co jest wyrazem uprzedzenia).

ocenił(a) film na 7
zjonizowany

sekret jej jest odchudzony względem nagrania :) jakby był taki doskonały to być tu na forum spamowac nie musiał tylko miliony zarabiałi miał harem uff nie działa cos?

ocenił(a) film na 10
Die_by_the_Sword

Człowieku, czy Ty w ogóle myślisz logicznie -to zupełnie odwrotnie!
Bo gdyby sekret był nie skuteczny to musiał bym PRACOWAĆ i zarabiać na siebie jak wszyscy (którzy dlatego nie mają czasu)
tym czasem ja, nie muszę zarabiać i nigdy nie musiałem (bo ilekroć potrzebuję na coś konkretnego pieniędzy, czasem większych, to przyciągam je -np. w zeszłym roku 10 tyś w 12 dni, a w tym wygląda na to, że będzie to na raz grubo ponad sto -też bez żadnego jakiegoś wysiłku /dokładnie tak jak powiedziano w filmie sekret "nieoczekiwane spadek" -bo akurat akurat pomyślałem, że było by mi na coś tyle potrzebne). Poza tym to już było by drugi raz (bo poprzednie sto tyś dostałem kilka lat temu, czego nie ukrywam i nie raz wspominałem na tym forum/ wystarczyło by pośledzić posty -tak samo z samochodem o którym marzyłem, a nie był mi potrzebny w ogóle do niczego -ale okoliczności się tak ułożyły, że miałem doń nawet kierowce, bo nie chciało mi się pójść na egzamin po ukończonym kursie na prawo jazdy -wiec byłem wożony w ramach spółki i wypożyczania samochodu znajomym). Poza tym, kocham wielkie przestrzenie i mieszkam w domu który ma ponad tysiąc metrów powierzchni, że ludzie nawet często nie mają tak dużej działki, a co dopiero domu. Podobno mieszkanie średnio ma 50,2, a ja mam pokój który ma 100m i wysokość prawie 3,5m /jest nie źle, ale narzekam bo ojciec nie konsultował się z nami robiąc projekt, a mogło być tak jak w pałacu, ponad 4 metry do sufitu, łuki, więcej filarów [jest ich zaledwie 14-cie w koło domu (3+3+4+2, sorry 12-cie, bo 2 są w środku, nie licząc podziemi, w których też są 2 filary w kotłowni, ale tam raczej nikt nie chodzi i kwadratowe, a nie ozdobne okrągłe). Więc wiesz, jak w zeszłym roku mieszkałem piętro wyżej i na prawym skrzydle -bo dom jest na planie krzyża /takiego harcerskiego, nie kościelnego/ i prawie 30m długości.. Nie muszę wyjaśniać, że jest wart ileś milionów.. Ale nie jest tyle wart co zabytkowy, piętrowy dworek (z bali, choć z normalną tynkową elewacją), w którym mój ojciec mieszkał za młodu pod Warszawą, z ćwierć hektarowym parkiem starodrzewu i ogromnym podwórkiem, z typowym dla posiadłości kląłem, czyli kołem z kwiatów w środku ronda, czyli drogi po okręgu przed gankiem. Dodam, że w tych czasach PRL-u gdy mało kto posiadał prywatny samochód, bo na Syrenkę, czy Fiata 125p trzeba było zbierać całe lata. On woził się własnymi uchodzącymi za najbardziej luksusowe samochody bloku wschodniego, długimi limuzynami marki Czajka. Tak, że jak opowiadał miał rożne zabawne przygody: Czasem zdarzało się, że gdy przejeżdżał wojsko salutowało myśląc że to jakaś ważna delegacja (bo były to auta wygrane na przetargu z ministerstwa transportu do obsługi gości zagranicznych, konkretniej dygnitarzy, kupił je po znajomości, jedna po drugiej -bo jedną sprzedał komuś, kto o to podobno go bardzo błagał -bo w tamtych czasach nie było łatwo cokolwiek dostać). Aha, jako ciekawostka, ów nabywca /mający na celu wykorzystać to piękne auto komercyjnie/ wstawił tam silnik od ciągnika rolniczego, alby zaoszczędzić na paliwie -bo był to "smok" gdzie prawdopodobnie silnik był jak od ciężarówki -miesiło się 8 osób +z tyłu między fotelami było tyle miejsc, że można było wstawić stół +dwa rozkładane z drzwi siedzonka dla ew. ochrony -czyli samochód 10-cio osobowy, długi i szeroki). Ale nie będę opowiadał dalszych historii (wzmiankując tylko, że moi przodkowie za za czasów zaborów mieli spory pas Ziemi w Warszawie, od samej wisły, poprzez 3 obecne dzielnice -ciotka mi pokazywała, dokumenty, znaczy mapy działki w cyrulicy, za cara.. Dziadkowie mieli kamienicę czynszową także w stolicy /ale nie są to żydzi -jak zaraz być może pomyślisz, ani ojciec nie trzymał z partią, której bardzo nie lubił bo jego matka działająca w AK, tak go wychowała że znał PRAWDZIWĄ historię/. Rozgadałem się zdradzając też trochę swoich tajemnic, gdzie ten /niedawno wzniesiony/ dom wart z 5 mln +z milion, spora jak na Warszawę działka , to niewiele w porównaniu do tego co było niegdyś w majątku rodzinnym. Więc po co tu pracować, skoro można żyć z wynajmu nieruchomości, jak dodatkowo moi dziadkowie przed wojną, a mój ojciec stale dodatkowo kupując, budując i sprzedając kolejne nieruchomości, dzięki czemu było go stać na taki dom, którego posiadanie chyba mało komu mieści się w głowie -przechodzący ulicą ludzie /np. monter z telekomunikacji, potrzebujący danych do ankiety/ sondują go na na 400m kwadratowych, bo trudno sobie im wyobrazić więcej, ale on ma 4x więcej -400 to miał dom dziadków, w którym się wychowałem i zdawał mi się zwyczajny -choć podobno przeważnie ludzie budują domy po 150-200m2, na działkach po 600m, tym czasem tu jedno piętro ma prawie 400m. Ale dom jest pomyślany jako wielorodzinny, dla mnie i dla brata, gzie gdy w przyszłości założymy swoje rodziny, a one założą swoje, to będziemy mogli mieszkać razem wzajemnie sobie nie przeszkadzając, bo o w istocie są dwa lustrzane odbicia -po 800m2, dyskretnie przedzielone ścianą działową, że wygląda jak jeden dom:) Cóż, może to głupio, że tak to to opisałem, ale lubię się czasem wygadać i pochwalić anonimowo:) Bo w sumie, przyzwyczaiłem się do tego i na mnie to nie robi wrażenia, bo sam chciałbym móc wystawić samemu większy dom (znaczy, więcej przestrzeni, a nie pomieszczeń jak tu, gdzie jest istny labirynt i można prawie zabłądzić chodząc zakręcającymi korytarzami w podziemiach gdzie te obie części były połączone, do póki mój brat się nie wprowadzić ponad rok temu i nie przemurował ów przejść abym mu nie zwąchiwał kątów:) Bo wcześniej, po śmierci ojca i gdy matka się wyprowadziła do centrum miasta, gdzie ma bliżej do pracy /którą bardzo lubi, i gadzi jest potrzebna dlatego nie zrezygnowała zań, mimo wieku emerytalnego -wspiąwszy się aż na stanowisko prezesa firmy zatrudnieniowej z 50 osób i świadczącej usługi dla dużych, przeważnie państwowych podmiotów i miasta/. W każdym razie, na pewno pieniędzy jej nie brakuje, bo to od niej /parę lat temu/ dostałem swoje drugie sto tyś zł w życiu, a teraz podobno ma wpaść mi ze 300 bo miasto, czy spółdzielnia mieszkaniowa, przegrała sprawę o zwrot niezagospodarowanej części działki pod 17-to piętrowym wieżowcem, znaczy obok -bo tego co weszło pod nie oddadzą. Mam tam mały udział, a matka z .. większy więc, załatwiła już podobno kupca i z tego co brat sonduje, mi przypadnie no, właśnie te paręset tyś bo zresztą o więcej nie prosiłem wszechświata. Bo milion mam zamiar potrzebować dopiero za jakiś czas, gdy wyposażę dom i urządzę ogród, gdzie prawdopodobnie z czasem będzie brakowało mi działki -bo lubię duże przestrzenie, więc wyprowadzę się gdzieś dalej, wynajmując to, lub dokupię drugie tyle od sąsiada -do czego właśnie byłby potrzebny równy milion -bo ziemia w tych okolicach jest droga, a jak parzę się na mapy gogle z góry, szukając ciekawych tras rowerowych, to okazuje się, że co któryś dom to rezydencja posiadająca spory, murowany basen... Więc okolica jest ok., choć wolał bym bardziej na uboczu, pod lasem, niż na peryferiach miasta i przy krzyżówce dwóch głównych ulic w okolicy, gdzie nawet w nocy nie ma idealnej ciszy, bo ostatnio przy domu puścili miejską nocną linię autobusową, a w okolicy podobno ma przebiegać 3-cia linia metra, choć nie jest to jeszcze pewne. Ogólnie nie narzekam, że przeniosłem się z prawie centrum (gdzie wspomniany dom już przed wojną zaczęli budować dziadkowie, a to miał być drugi obok wynajmowanego -tym razem dla dzieci, bo mili ich dwoje). Więc mimo, że to dalekie peryferia stolicy, miasto z czasem przychodzi do mnie, co nawet zaczyna przeszkadzać bo w mający bramę 50 metrów bliżej krzyżówki, ma problemy z wyjazdem, gdy tam jest czerwone światło -kolejka aut sięga aż do mnie -a ogrodzenie ma ok. 100m po tej stronie.. (ale nie będę opowiadał za dużo szczegółów, bo nie chce aby mnie zlokalizowano, co nie było by trudne dzięki ,mapom i samochodom google fotografującym wszystkie budynki na trasie przejazdu. Gdybym tylko jeszcze podała na jaki nietypowy obiekt (geograficzny i nad nim naturalny) mam widok z okna, co jest dla mnie ciekawym walorem bo lubię fotografię krajobrazu (min wchody i zachody słońca nad wodą i przy ... małym wodospadzie, którego nie widać, aż ode mnie wprawdzie, ale poprzedni dom ojca był tak blisko, że było słychać szum wody...)
Wydawałem się trochę, ale to i tak ktoś musiał by być tutejszy, aby na to wpaść przy tak dużym mieście, z tak bogatą siecią wód... Tak że, obok mnie był plan aby puścić tramwaj wodny, który widział bym z okna jak lustro wody jak z najwyższego punktu, gdzie sam wyciorem jakby "okno" specjalnie do fotografowania tamtej malowniczej okolicy sam -dom jest dość wysoki le i tak brakuje mi w nim wierzy, dzięki której mógłbym swobodnie w koło podziwiać widoki i spędzać czas na jej szczycie lub na planowanym tarasie na dachu, tak jakby poza domem -na świeżym powietrzu, nie wychodząc z niego -czego za bardzo nie lubię, bo dużo pisze, a w terenie nie ma na to dobry warunków, gdy mam wenę twórczą pamięć dyktafonu [na trudne do dostania karty SmartMedia] szybko się zapełnia, albo bateria w telefonie wyczerpuje). Tak więc mój dom to moje królestwo i z nim mam związane cele finansowe, ale na razie nie jakieś bardzo duże, bo duże to dla mnie miliony i luksusowe rozwiązania typu ogromne podziemne garaże z windami na samochody z filmów o życiu najbogatszych, które obok serii życiorysów ludzi sukcesu, najbardziej sobie cenie (bo się na nich wzoruje, a nie na bohaterach kina akcji, którzy zawsze maja jakieś problemy i ciągle pokonują trudności -co nie jest mym ideałem życia. A wiadomo, kto o czym myśli, czemu się przygląda, z kim się zadaje -taki się staje).

"Najbogatsi ludzie w Europie Dotyk Midasa Lektor PL"
albo kanał "Piękne umysły" (min o historii zdobycia fortuny przez znanych Polaków):

https://www.youtube.com/channel/UC_iN8QxJjtMun6aw59aVW1g


Podsumowując -mimo, ze dla celów wychowawczych matka odcięła mnie od większych pieniędzy (po śmierci ojca, i próbowała wybić z głowy ideę pasywnego dochodu, którą wpoił mi drugi nadopiekuńczy rodzic /tak jak w książce Bogaty ojciec u R. Kiyosaki) i tylko pożycza mi nie raz, coraz mniej i np. nic od roku, na jakieś ważniejsze konkretne cele np. podatek od spadku, czy na rozpoczęcie nowego biznesu. To ogólnie nie muszę troszczyć się o pieniądze, bo prawo przyciągania robi swoje i prawie z niczego je otrzymuję (czasem coś robiąc ale nie wiele -bo nie miałem chyba właściwie żadnych obowiązków w życiu /oprócz szkoły którą i tak traktowałem lekko -bo nie trzeba było się uczyć aby zdawać, bo była prywatna i to nowo otwarta, dlatego czesne w pierwszym roku wynosiło aż 1,400 zł co było równowartością pensji przeciętnego Polaka). Tym czasem ojciec w swoich najlepszych czasach (gdy był jeszcze kawalerem zarabiał na handlu /jak sam mówił/ niezłą urzędniczą pensję dziennie -bo za PRL-u dobrze zarabiali chyba urzędnicy, skoro to z ich zarobkiem porównywał. Tyle że to co w miesiąc -więc dajmy na to odpowiednik 2-3 tyś. on zarabiał w dzień, czyli miesięcznie miał 60-90 tyś zysku. Wyznam osobistą tajemnicę, że to jest mój ideał także i mam już takich 2 znajomych, którzy zarabiają w takiej skali, wcale się nie przepracowując (po prostu kto sięga wyżej, ten dostrzega i wykorzystuje większe możliwości). Kiedyś sam też miałem propozycję aby wsiąść udział w spółce mającej się zajmować sprawdzeniem owoców z Hiszpanii całymi kontenerami. Gdzie kontener kosztował ok. 60-80 tyś zł, szedł /o ile pamiętam miesiąc/ i po tym miesiącu, można było go sprzedać za 2x tyle i zysk zainwestować w zamawianie kolejnych (więc z czasem można było zarabiać setkami tysięcy m-c). Ale ten cały organizator to odwlekał i ja swoje blisko 100 tyś, wydałem na co innego.. (poznając wtedy że pieniądze łatwo się rozchodzą, bo traci się rachubę, gdy więcej wydaje myśląc, że to dużo i nie trzeba trzeba się liczyć z "drobnymi". Miałem wtedy takie powiedzenie -tysiąc zł w jedną tysiąc w drugą, co za różnica:) Owszem była gdy po 2 latach, przyzwyczajony do wydatków odkryłem, że nic już z tego nie mam.. (a czasem posiadając wiele kont w bankach, miałem miłą niespodziankę gdy na jakimś zawieruszyło mi się zapomniane 5 tyś.:)
Jakiś czas temu poznałem osobę, która przedstawiła mi niezwykły (tym razem ideowy, obok pieniędzy) biznes edukacyjny, gdzie miano docelowo budować własne szkoły pod egidą organizacji, która postawiła sobie za cel wyedukowanie ludzi w dziecinie tajników podświadomości.. (czyli właśnie sekretu -gzie dowiedziałem się o największych tajemnicach w wąskim gronie, bo były to powijaki tego międzynarodowego projektu w Polsce /który jednak upadł z przyczyn "politycznych", bo władzy w USA podpadł organizator, który już był multimilionerem wiec nie potrzebował pieniędzy, a realizować jakieś światłe idee. Tak więc to byłby dopiero biznes, gdzie szacowany miesięczny zarobek można było liczyć w milionach złotych m-c (to kiedyś wdawało mi się nie wiarygodne, jednak taka jest siłą MLM-u, tym bardziej jeśli nie sprzedaje się garnków, tylko elitarne szkolenia dla biznesmenów i całych firm od 3 do 70 tyś zł, z prowizją od 2 o 20% w zależności od poziomu w sieci. Cóż nie udało się, ale bezcenna wiedza pozostałą i dawne biznesy, z których w jednym upatruję swoje milionowe zyski, choć już nie w skali miesięcy, a lat.. Bo tak działa charakterystyczny dla piramidy. algorytm w MLM (legalnej dystrybucji i dzielenia zysków z niej). To było by na tyle jeśli chodzi o pieniądze i prawo przyciągania (to spełnia mi się wiele rzeczy od dziecka, ale w czasie, nie że od razu -jak w bajce).
Więc wiesz każdy ma jakieś marzenia i każdy pnie się w górę (ponieważ nigdy nie mieszkałem w bloku, a zawsze w jakimś dużym domu /bo w Warszawie ojciec miał ich zwykle kilka, których partery lub podziemia wynajmował pod działalność np. mała fabryka zabawek, cukiernia ze sklepem, lub przedostatni sprzedany dom z warsztatem 200m2 gdzie była introligatornia [na ogromnych prasach do papieru robili tam min. rożne reklamy z dykty, segregatory itp]. Miał też spółkę produkującą materiały budowlane, dużo wcześniej zajmował się też nimi handlem +opałem, na czyn najwięcej się zarabiało -gdy była tęga zima i nie można było dostać wspięga, bo był ograniczony przydziałami -tak jak żywność na kartki -podobno badylarze, który mieli w szklarniach dość drogą uprawę owoców, błagali go aby sprzedał im opał za wszelką cenę, bo inaczej wszystko im się zmarnuje, zmarznie. Potem można było też bardzo dużo zarobić na wynajmie magazynów -czego żałował, bo mając kapitał mógł go w to włożyć. Koniec PRL-u to były podobno czasy gdzie można było bardo dużo i szybko zarobić.. (a działki, podrożały chyba ze sto razy -podobno dawniej nikt ich nie chciał, bo był obowiązek uprawy..) a teraz te w mieście lub w koło, są warte miliony... Więc mamy wielu milionerów /wśród rolników/ którzy jednak nie mając zmysłu biznesowego często nie wiedzą co z tym zrobić -sprzedają działkę, budują domy dla dzieci i żyją jak do tej pory, czyli pracując na etatach lub uprawiając skrawka pola, dojąc kozę.. (mam takich dalszych sąsiadów, z kilometr dalej, którzy nie umieją spożytkować potencjału i nawet boją się coś sprzedać, mając x hektarów przy drodze wojewódzkiej, gdzie w ich okolicach budują już bloki, też za mną powstało takie osiedle -miasto szybko się rozszerza). Kończąc temat, chciałem powiedzieć, że ponieważ wychowałem się w domu z pięknym ogrodem / przy którym nieraz przechodnie z wrażenia się zatrzymywali, bo były tam rzadkie okazy roślin i masę kwiatów, min może różnokolorowych tulipanów i kilka wyrzeźbionych bukszpanów, którym robiłem zdjęcie do firmowego kalendarza pracy mojej mamy:/ Dlatego też nie maże o domu, jak moi znajomi z miejskiej podstawówki, którzy nieraz całymi rodzinami gnieździli się w kawalerkach -że gdy do mnie przychodził kumpel, mówił że mam pokój jak chale -a miał tylko 40m, a salon w domu 60 (a co dopiero tu, gdzie wybrałem sobie na pokój pomieszczenie 100m, a na poddaszu planuję urządzić amatorskie studio fotograficzne mające blisko 200m /jednak w przyszłości dobudować jeszcze jedno piętro -nad całym domem -bo przypomnę że to dom wielu rodzinny, bliźniak gdzie każda strona ma tylko pół piętra -więc ok. 200 z ok. 400m. Wiec gdyby udało się wybudować to dodatkowe piętro na zasadzie, że oddał bym je bratu w zamian biorąc równowartość w metrażu poddasza, które poszło by o piętro w górę i zaprojektował bym je od nowa, bez działowej ściany w środku -dzięki czemu, dałbym upust odziedziczonej po ojcu "mani wielkości" [cytat z filmu -'Jestem Bogiem'] i miałbym przestrzeń już nie 3,5 m wysokości, a prawie 2 pięter w górę /bo poddasze jest "strome" w suficie/ i pokój aż 400m, a po dobudowaniu dwóch wierz, i wybiciu na filarach jakby zabudowanych tarasów -o czym też mażę -było by razem z 500m przestrzeni nie przedzielonej ścianami. Czyli tak jak np. cała willa mego starego kumpla -bo ze szkoły utrzymałem tylko jedną znajomość, właśnie z gościem z ławki, którego ojciec był podobnie bogaty, z tym że szpanował np. nie limuzynami, a sportowymi samochodami -będąc cenionym artystom, muzykiem solistom jeżdżącym z występami po świecie /a nie biznesmenem, bo to jemu potem nie wyszło/ ). Więc wiesz, żyję po prostu w innym świecie i mam inne marzenia (aby podnieść statusu mieszkaniowy musiał bym myśleć o pałacu, lub zabytkowym dworze -co raczej było by dla mnie za ciasne, więc gdybym miał więcej kasy np. z 10 milionów -to kupił bym parę hektarów na uboczu i wybudował kopię /nie wierną, a powiększoną za to w stylu/ jakiegoś barokowego pałacyku, z parkiem, ozdobnym ogrem, rzeźbami i fontannami, a może nawet własnym kawałkiem lasu, czy labiryntem z żywopłotu, który sobie fundnął jeden ze znanych kompozytorów. W tym nie mam na myśli, przepychu, ale piękno i przestrzeń w którym można czuć się miło i swobodnie, a jednocześnie u siebie bezpiecznie (gdzie można realizować swoje inwencje twórcze, zaprojektować wiele i ulepszać jeśli chodzi o rozwiązania techniczne /bo tym też się interesuję -nie tak dawno marzyłem aby zajmować się inteligentnymi domami, lecz nie ma to znamion pasywnego dochodu, jakim jest MLM lub internetowe serwisy, więc szkoda mi na to czasu, aby sie uczyć i wdrażać a potem wiele pracować, samemu wszystko organizując, po to by świadczyć dla kogoś usługi, czyli podporządkowywać się wizją kiltów -gdy w głębi duszy czuję się artystą, kochającym wolność ponad wszystko).

Miałem zamiar nie raz pisać pamiętnik, ale uważając że to nie racjonalna strata czasu (darowałem sobie) i widać to pragnienie znalazło upust na forum, w FilmWebie (gdzie już nie raz opowiadam takie lub inne swoje lub rodzinne, historie -bo są zwyczajnie ciekawe, jak np. gdy był stan wojenny, nie było można dostać jedzenia, to ojciec kupił podobno pół ciężarówki zapasu (dla dzieci, czyli mnie i bata). Ale aby nie było tak różowo, po prostu rodzice pracoholicy, wiecznie nie obecni, nie mieli czasu dla dzieci, dlatego z bratem czujemy się nie dowartościowani, stąd chęć szpanowania i chwalenia się (on np. kupił sobie 2 wyszukane mercedesy, w tym jeden sportowy kabriolet -aha, ojciec też miał kiedyś zabytkowego mercedesa, gdy odchodzimy do podstawówki, jako dzieci mamy jeszcze na nim zdjęcia -był to samochód produkowany około lat trzydziestych, wiec jeszcze przed wojną -z maską otwieraną na prawo i lewo do góry i ze światłami wystającymi ponad karoserię na sztycach wystających z błotników -potem ktoś kupił go do polskiego historycznego filmu, który leciał w TV, gdzie był środkiem transportu głównych bohaterów i w podstawówce chwaliłem się tymi zdjęciami z autem na podwórku). Zdjęcia limuzyn /z czasów kawalerskich/ się nie zachowały się, to były może lata 60-te, bo ojciec był człowiekiem starej daty, ileś naście lat młodszy od mamy. Za to samochody te są wplecione w wiele rodzinnych historii opowiadanych przez ciotki, z których jedna byłą zatrudniona jako moja niania i mi wiele opowiadała (o zabawnych poczynaniach ojca, kiedy podobno zamiast prac wyrzucał ubrania i kupował nowe. Gdy mieszkał sam w dworku, zamiast gotować, zatrudnił kucharkę, a piętro wynajął (czerpiąc dodatkowy dochód). Gdy za bezcen zabierali ziemie dziadków pod budowę jednego z najgęściej zaludnionych osiedli stolicy, założył sady i hodowlę świń tylko po to aby dostać znacznie przewyższające cenę ziemi odszkodowania). Po prostu kombinował już za młodu, będąc przykładem człowieka sukcesu (mimo, że bez mentora i bez szkoły). Tyle, że ja będąc totalnie rozpieszczony przez niego (miałem nawet zakaz pracy -bo mówił "co będziesz szedł do obcych skoro u mnie tyle roboty" -prowadził zwykle jakieś budowy, gdzie przydawało się choć kręcić aby pilnować ludzi, znaczy stwarzać takie wrażenie że ktoś od właściciela jest jeszcze, aby się nie obijali lub nie kradli). Potem wynajmował dom i go sprzedawał z najemcą (gzie kupcami były osoby, ceniące sobie pasywny dochód, a mające nadmiar kapitału -więc ten układ był dlań idealny -nieruchomość z umową najmu i stałym wpływem). A mój tato inwestował w kolejną działkę i budowę na niej (bo to była w końcu jego pasja, spełniał więc swoje marzenia -na starość jeszcze planował, obok piekarni, którą uważał za bardzo dobry interes, postawić parking piętrowy w środku stu tysięcznego osiedla, blokowiska gdzie dopiero teraz po jego śmierci państwo oddaje nam niektóre działki -wcześniej tylko poprzez układy w gminie, udawało się to niektórym członkom dalszej rodziny /aha -dodam, że z ów dalszej rodziny w 2 gminach Warszawy, moi wujkowie byli w ratuszu.. [ale nie powiem kim, bo będziesz wiedział jak mam na nazwisko;] w których też mieszkamy/.
Podsumowując chodzę z zamożnej rodziny ludzi przedsiębiorczych, gdzie wszyscy prawie mieszkają w dużych prywatnych domach w Wa-wie (gdzie ceny działek są podobno wyższe niż w innych rejonach Polski). Tak wiec mam w okół siebie przykłady ludzi sukcesu, dobrobytu i dostatku (gdzie choćby mój brat, czy rodzeństwo cioteczne lubuje się w drogich luksusowych autach nie za kredyty, jak podobno większość, które na drogach się widuje). A ktoś tu pyta mnie o pieniądze, lub czy mam na inwestycje (tym czasem ja w ogóle nie żyję takimi kategoriami że trzeba pracować lub odkładać, czy martwić się o przyszłość /bo wiem -jak bohater filmu "Bezcenny dar" -szczerze zachęcam do obejrzenia:) że kiedyś, gdy wysłucham testamentu poznam pulę tych pieniędzy, która jest teraz przede mną ukrywana, abym żył jak ludzie, nauczył się obowiązkowości, dyscypliny i w miarę usamodzielnił -to plan matki, która przejęła niemal wszystko po ojcu, a sama też nie mało zarabiała, nie musząc nic za nic błądzić przez te wszystkie lata, bo ojciec zapewniał utrzymanie całej rodziny -dom, jedzenie, rachunki, podatki).
Podsumowując -wiodę sobie życie spokojne czując się nadal jak dziecko pod parasolem ochronnym rodziców (lub jak artysta, czy student, który ma mecenat, nie musząc rozpraszać się między swoje zajęcia, a pracę tylko po to aby zapłacić jakieś rachunki..) Tak też można.. mieć 100% czasu wolnego, no może nie 100% bo nie zamawiam jedzenia do domu i nie mam kucharki, ani żony (choć wynajmowałem kiedyś komuś pokój, kto oprócz płacenia czynszu 500zł m-c, gotował obiady mnie częstując grzecznościowo). Więc co dziennie zużywam trochę czasu, mając ten jeden obowiązek w postaci, udania się do baru lub do pobliskiej restauracji (gdzie wprawdzie jest 5x drożej, bo dziś za większe śniadanie z deserem zapłaciłem 40zł, ale jak akurat nie chce mi się jechać dalej, lub do supermarketu i samemu coś robić /czego nie lubię/ to ów kawiarni mam 3 minuty /bo restauracja jest na tej samej ulicy lecz dużo dalej -czyli w sumie nie mieszkam na takim totalnym "zdupiu" na którym te kilkanaście lat temu kupił pół hektarową działkę ojciec, za jedne 300 tyś, bo wtedy było to tak tanio -sąsiad z 10 lat później za tyle samo musiał już zapłacić 2x więcej, a teraz trzeba było by podobno ponad 3/. A prezes spółdzielni budowlanej, która w okolicy postawiła jedno "domkowe" osiedle zapewniał mnie słowami -zobaczysz, za 10 lat tu będzie gęsto jak na chmielnej.
Bo to jedno tylko mogło by być ty problemem, że do centrum jedzie się aż 25 minut, do około pół godziny (tym czasem kiedyś miałem wszędzie znacznie bliżej, jednak matka zdecydowała się po śmierci ojca sprzedać dom po dziadkach i musiałem się tu przeprowadzić, gdzie w końcu mam kontakt z przyrodą i nie narzekam, choć nie lubiąc wychodzić z domu, nie mam też tu znajomych, stąd chętnie wygaduję się w sieci, w końcu nie mając obowiązków, nie znając potrzeby poczucia czasu, spieszenia się ani terminów.. mogę sobie na to pozwolić. W końcu robią to też inni, piszą tu dla rozrywki gdy mają ochotę i chwilę czasu (moja chwila to nie raz prawie cały dzień, no pół przyznam -bo drugie pół dziś jeździłem po wspaniałych pobliskich lasach na rowerze, robiąc po drodze zakupy, w napotkanych sklepikach, czy cukierni / więc nawet nie potrzebowałem zabrać ze sobą plecaka prowiantem jak na dłuższą wycieczkę -bo ten wyjazd był zupełnie spontaniczny, zaczęło się od wypadu na śniadanie, a skończyło na wycieczce. Wcześniej sprawdziłem pocztę, odpowiedziałem na maile, obejrzałem kilka filmików na YouTube, głownie muzyki i teraz po "odbici piłeczki" ciężarem tej odpowiedzi, pojadę sobie do baru i supermarketu robiąc zakupy świeżych owoców na jutro, bo na podstawie wiedzy ze szkoleń /które są moją jedyną społeczną rozrywką/ staram się ostatnio zdrowo odżywiać). Chętnie też dyskutuję z ludźmi, nieraz całe godziny, z tym że (uprzedzając pytanie) moją ideą życia jest wolność.. /z czym nie wpisuję się w powszechne oczekiwania, a że nie wykończyłem sobie jeszcze domu i jestem [jak to przystało na rozpieszczoną osobę] totalnym bałaganiarzem.. odpuszczam sobie puki co życie towarzyskie... (choć może nie potrzebnie je warunkuję, osiągnięciem wcześniej bardzo dużego sukcesu -tak jak zrobił to ojciec, który będąc strasznie nieśmiały wiódł długie życie kawalerskie... aż do śmierci swej mamy /którą bardzo kochał/, widać potrzebował szybkiej otuchy.
Tak czy inaczej sekret już wielokrotnie sprawdził się w mym życiu i oczywiście sprawdza nadal (w różnych rzeczach o których tu nie napisałem, nie mając potrzeby ich zapeszania:) Bo wszystko po woli rozwija się w czasie (jak na filmie) dlatego życie jest CIEKAWE!


ocenił(a) film na 7
zjonizowany

ależ stać mnie po prostu jestem przodkiem wikingów i moje argumenty są jak topór przepraszam :) ależ chodzi mi o to iż nie wierze że babka od książki nie słuchała nagrania przed jej napisaniem i jakoś nie podzielała się tym.

ocenił(a) film na 10
Die_by_the_Sword

Rzeczywiście jest duże prawdopodobieństwo, że słuchała (a raczej na pewno słuchała) ale to nie powód, aby ją aż tak besztać za to, że nie wymienia wszystkich materiałów z jakich czerpała wiedzę. Nie ma się takiego obowiązku. Każdy musiał by wtedy spisywać co czyta i mieć komputerowy program, który zanalizował by treści lektor wiążąc je tematycznie z pracą, pod którą miałby by być wymieniane (to jakiś obłęd -przywiązanie do tego kto pierwszy coś napisał, NIE MA dla mnie ŻADNEGO praktycznego sensu -to tylko mącznie wody, w czym przodują media, odwracając uwagę od istotnych spraw)l O to mi chodzi, że to(oskarżenia, szukanie winnych, porównywanie i obrażanie autorów) nie pomaga, a przeszkadza idei rozpowszechnienia sekretu (bo sieje sfont).

ocenił(a) film na 7
zjonizowany

zdradzę ci mój sekret (mam układy z putinem) i on potrafi zrobić tak że jak leci jakiś samolot to spada także nie lataj samolotami. a tak na poważnie to ja zmodyfikuje przykładowo teorie względności Einsteina i nazwe ją moją! będę bogaty skoro to nic takiego..

ocenił(a) film na 10
Die_by_the_Sword

Plagiat oznacza skopiowanie cudzego utworu (lub jego części) wraz z przypisaniem sobie prawa do autorstwa poprzez ukrycie pochodzenia splagiatowanego utworu. [cytuję za Wiki]

Autorka książki i filmu na jej podstawie "The Secret" wzorowała się na dziele "Sztuka wzbogacania się" z przed ponad 100 lat (o czym mówiła).

Więc jeśli już komuś zarzucać plagiat to autorowi przytoczonego przez Ciebie nagrania (znam tą publikację, lata po sieci jako "bogactwo.pdf")

Poza tym przesłuchując podlinkowane nagranie nie znalazłem wspólnych fragmentów (za to jego autor mówi tam wyraźnie, że ów SEKRET JEST ZNANY OD DAWNA, więc nie ma mowy o jakiejkolwiek wyłączności kogokolwiek, na coś co jest ZNANE od DAWNA).

Odezwałem się chcąc dokończyć temat (w którym wcześniej nie opacznie wdałem się w słowne przepychanki, dając się ściągnąć w dół, poza tą oczywistą kwestię).

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones