Ma to tyle sensu, co powiedzenie, że skoro natura wyposażyła nas w zmysły pozwalające rozkoszować się jazdą Ferrari, to każdy ma prawo do jeżdżenia Ferrari.

Prawo to masz umrzeć. Reszta może Ci się najwyżej szczęśliwie przytrafić.

Czyli wg twojej filozofii takim ludziom NIC sie nie nalezy i najlepiej zeby byli utylizowani?

Nie widzę odpowiedzi na moje proste pytanie. Czy jeśli jestem zdolny rozkoszować się jazdą w Ferrari, to należy mi się Ferrari?

Oczywiście, że nic się nikomu nie należy z racji tego, że po prostu istnieje. Natomiast Ty masz prawo podzielić się swoją własnością (także swoim ciałem) z kimkolwiek zechcesz. Albo dokonać transakcji wymiennej.

OK widze, ze bedziemy toczyli batalie o wydzwiek wyrazenia : "nalezec sie".
W moim odczuciu pisania posta chodzilo o fakt tego ze czlowiek nawet niepelnosprawny ma prawo sprobowac roznych uciech zycia oczywiscie uiszczajac odpowiednie oplaty lub dajac cos w zamian.

Ty natomiast upierasz sie przy znaczeniu mowiacym o tym iz kazdy ma prawo korzystac ZA nic nie robienie i brak ambicji.

I nadal twierdze ze nawet taki chory czlowiek ma prawo skosztowac pewnych przyjemnosci.

"W moim odczuciu pisania posta chodzilo o fakt tego ze czlowiek nawet niepelnosprawny ma prawo sprobowac roznych uciech zycia oczywiscie uiszczajac odpowiednie oplaty lub dajac cos w zamian. "

To trzeba było tak od razu napisać. Ale w takim sformułowaniu jest to banał nie wart uwagi. Odpowiednik zdania "Każdy, kto ma pieniądze, może wydawać je na co chce". Oczywista oczywistość.

Zgadza się, każdy ma prawo do przyjemności i natura obdarzyła nas popędem seksualnym. Ale obdarzyła nas również rozumem i z rozumu trzeba korzystać by dobrze korzystać z seksualności. Każdemu wolno kochać.

Dziwię się, że nikt nie zwrócił na kosmicznie stereotypowy nonsens zawarty w drugim zdaniu. Skąd w ogóle taki pomysł, że "ogólnie jest przyjęte..." Chyba wśród szczególnej grupy ludzi, infantylnych, czerpiących wiedzę o życiu z tabloidów.

Czekam aż przeczyta to ktoś z Razem, i wprowadzą redystrybucje seksu w polsce. Mianem nonsensu można określić każdą myśl która wylęgła się - by kontynuować tę językową zabawę- w tej niegrzeszącej rozumiem głowie.

Wszyscy pięknie teoretyzują.. jednym wydaje się, że to takie proste, iż jeśli nie można uprawiać seksu to nie można, jeśli jest sie kaleką to się jest - wiecie kiedy łatwo to powiedzieć? Gdy się jest "zdrowym"... inną grupą są "zdrowi" wykrzykujący: każdy ma prawo de seksu! Ja się Was pytam czemu więc najczęściej zdrowi nie obejrzą się na ulicy za kimś na wózku? Czemu nie fantazjują o seksie z niepełnosprawą/ym? Czemu większość zdrowych raczej nie jest zainteresowana związkiem z niepelnosprawną/ym? Bo prawda jest taka, że dla 90% kalectwo = aseksualność. Miejcie odwagę to przyznać.