Problem, który dostrzegam w dokumentach artystów "by netflix". Za mało w nich historii, jakiegoś wprowadzenia. Są one cudowne wizualnie, ale to tylko takie laurki paru(nastu) miesięcy z życia. To samo w m.in dokumencie Travisa Scotta, chociaż już w tamtym było więcej treści niż w tym o Shawnie. Nawet ja, jako osoba która nie obserwuje przesadnie tego artysty, nie dowiedziała się niczego nowego. Cały film opiera się na pokazaniu paru koncertów z albumu, o którym nie ma nawet 5 minut w trakcie seansu.