Sam nie wiem czemu ... ale kino naprawdę mi się podobało. Fakt pewnie męska część powie ... Barkley wywijająca tyłkiem na lewo i prawo, ale to nie o to chodzi. Bardziej wrażenie zrobiło na mnie dążenie głównej bohaterki do określonego celu, za wszelką cenę, a także jej walkę z przeciwnościami losu. Elizabeth Berkley może nie stała się jakąś boginią seksu (w filmie na boginie przecież ją kreowano) , lecz moim zdaniem wraz z Giną Gershon stworzyły naprawdę bardzo dobry duet. Ponad 2 godziny taśmy nakręcone naprawdę z sensem. Reasumując. fabularnie kino może i nie było jakieś niezwykłe, jednak z czystym sumieniem muszę przyznać że ten film miał coś w sobie ... 7/10 warto obejrzeć