A czego spodziewałaś się po filmie o Sex Pistols? Jak oglądamy taki film to nastawiamy się na oscylowanie w pewnych kręgach kulturowych, więc nigdy nie zrozumiem takiej ignorancji w wystawianiu opinii na filmwebie ...

Spodziewałem się, że autorzy scenariusza chociaż trochę się wysilą i zaprezentują jakieś ciekawe aspekty z życia lub twórczości Sex Pistols i/lub głównego bohatera. Nie dziw się, że niektórzy oczekują po filmie czegoś więcej, niż oglądanie jak ktoś gra koncert, a potem upija się i bierze narkotyki. W produkcji tej o głównym bohaterze, jak i samym zespole powiedziane jest bardzo niewiele, twórcy nie pokazali absolutnie nic nowego, ani ciekawego i szczerze powiedziawszy to do tego scenariusza można by "podpiąć" co drugi zespół i 95% scenariusza byłoby takie same, ale chyba nie o to chodziło.
Reasumując - film jest bardzo pobieżny i płytki, jako pseudo-biografia; zupełnie nie wciągający, wtórny i bez pomysłu, jako dramat.

Już ktoś wcześniej napisał, że "to kino tylko dla ludzi którzy wiedzą o co w tym wszystkim biega"; myślę, że miał rację - jeśli nie jesteś w klimacie, to nie oceniaj. Napisałeś, że film składa się z dwóch motywów, a jednym z nich jest "grupa wulgarnych i prymitywnych wykolejeńców, którzy nie potrafią grać, a tym bardziej śpiewać, pajacuje na scenie". To jest właśnie Sex Pistols: Rotten nigdy wcześniej nie miał do czynienia ze śpiewem, Steve na początku grał tylko podstawowe akordy i Sid w ogóle nie umiał grać na gitarze więc jakby w filmie przedstawiono ich jako przykładnych muzyków, byłaby to jedna, wielka ściema. A co do pajacowania na scenie - koncerty niektórych zespołów punk rockowych wyglądają tak i dziś, bo ta muzyka to energia i chaos.
"Główni bohaterowie piją i ćpają do nieprzytomności." - spodziewałeś się, że członkowie tego zespołu są przykładnymi, grzecznymi chłopcami???
To, co dla Ciebie jest minusem tego filmu, dla fanów zespołu podnosi jego wartość bo sprawia, że jest bardziej prawdziwy, nie wybiela postaci, tylko obiektywnie ukazuje rzeczywistość taką, jaka była. To film biograficzny i to, że wydaje Ci się nudny jest zrozumiałe, jeśli faktycznie nie jesteś fanem albo nawet nie orientujesz się w tych tematach. Prawdopodobnie czułabym się podobnie po obejrzeniu biografii obcego zespołu, którego nawet nie lubię ani reprezentowanego przez nich gatunku. Chociaż nie - skoro mnie to nie interesuje, to po co oglądać???

Co ma fakt lubienia punk rocka lub nie, do tego, czy film był dobry, czy zły? Oczywiście gdybym lubił ten zespół pewnie ocena byłaby o oczko wyżej, ale i tak nie jest to kwestia decydująca. Wiele lat temu oglądałem obraz "The Doors" i mimo, że również nie jestem fanem tego zespołu to film mi się podobał. Tylko, że twórcy "The Doors" nie poszli na łatwiznę, jak to jest w przypadku "Sid i Nancy" i nie zaprezentowali samych banałów, które można wyczytać w pierwszej lepszej biografii, ale faktycznie się postarali i "poszperali" w historii zespołu (pomijam fakt, że "The Doors" był znacznie lepiej zrobiony i wyreżyserowany).
Co do pokazywanie motywów z koncertów lub imprez po nich to oczywiście, że musiały się pojawić, bo takie były fakty - szkoda tylko, że zajmuje to 70% czasu trwania produkcji. Twórcy tego obrazu poszli po prostu po najmniejszej linii oporu i tak naprawdę to niewiele pokazali.

Bo to nie jest film o Sex Pistols tylko o toksycznej miłości między Sidem i Nancy i uzależnieniu od heroiny.

To jest jeden z 2 głównych wątków, ale nie jedyny, bo inaczej pierwsza połowa filmu byłaby całkowicie niepotrzebna i bez sensu...

ale lubią punk rocka w podpoznańskich wiochach czy nie lubią. Proszę się jasno określić.

Ciekawe aspekty? Moim zdaniem oprócz ćpania i ciągu miernych koncertów nic ciekawego nie mogło zaistnieć w twórczosci zespołu jak i w życiu Sida Vicious. Szkoda bo Sex Pistols mogli zajść daleko.

Uważasz, że nie zaszli daleko ;)? Wydali przełomowy album, rozpowszechnili punk i doprowadzili do jego popularyzacji, są uważani za legendarny zespół. Jeśli to nie jest daleko to boję się wiedzieć czym jest dla Ciebie zajście daleko :D.

Oglądałam bez chwili znudzenia...
Po obejrzeniu myślałam i mówiłam o tym filmie przez kolejne 2 dni, a to chyba oznacza, że był dobry. Przynajmniej dla mnie. Nie będę nikogo osądzać... są różne gusta.
Uważam, że to jedna z lepszych ról Oldmana, którego kocham.

Jak piszesz że nie potrafią grać to ty chyba na punk rocku się nie znasz...

Punk rock to muzyka dla tych, którzy chcieli grać rock lub metal, ale nie mieli ani talentu, ani umiejętności. Jeśli dla Ciebie granie przez całą piosenkę na 3 akordach to powód do chwały to proponuję kupić sobie gitarę i wypróbować :-). Oczywiście można sobie potem dorobić do tego ideologię, ale powiedzmy sobie szczerze - punk rocka grają w 99% całkowite beztalencia...

powiedz to jeszcze raz o green day the offspring itp

Te zespoły, które wymieniłeś to w zasadzie popowy punk rock. Ich jedynym celem istnienia jest zarabianie pieniędzy, a z prawdziwym punkiem nie mają oni zbyt wiele wspólnego. Szczególnie widać to na ostatnich płytach (zwłaszcza Green Day), gdzie utwory się tam znajdujące można by z powodzeniem słuchać przy niedzielnym obiedzie z cała rodziną.

...Niech ci będzie ;p ale ja i tak uważam że sex pistols i sid mają zajebistą muzykę a liczy się przekaz (w punku)

Tu akurat zgadzam się w 100%. Fakt, że muzycy punk rockowi nie są i nie byli wirtuozami, ani też nie byli wybitnymi wokalistami nie ma nic wspólnego z tym, że ich muzyka była szczera, pełna ekspresji i emocji, a to jest w muzyce znacznie bardziej istotne, niż umiejętności techniczne. Sam osobiście nie słucham punk rocka, ale zdecydowanie muzycy grający tą odmianę rocka (zwłaszcza ci z lat 70 - tych i 80 - tych) zasługują za swój nonkonformizm i autentyczny przekaz na uznanie.
Pozdrawiam

I wpada w ucho

Racja.

Sex Pistols zostało stworzone do szerzenia buntu i chaosu, a nie dlatego, że ktoś nie umiał grać. Jednakże wybitny polski punkowy zespół, jakim jest KSU powstał, bo punk był po prostu najłatwiejszy.

1."Punk rock to muzyka dla tych, którzy chcieli grać rock lub metal, ale nie mieli ani talentu, ani umiejętności"
2."punk rocka grają w 99% całkowite beztalencia"
1. Punk to przede wszystkim anarchizm, wegetarianizm, veganizm, prawa zwierząt i ludzi, antyfaszyzm i dopiero muzyka...
2. To już kompletna bzdura, zatrzymałeś się 77 roku. Dziś 38 lat póżniej, na światowej punkowej scenie gra tysiące kapel, w których wymiata wielu bardzo dobrych muzyków. Posłuchaj jazzowego budapesztańskiego Trottela, kanadyjskiego Nomeansno, King Prawn, amerykańskiego Fugazi, Björk (która wywodzi się z najbardziej rozpoznawalnego na świecie kolektywu anarchistycznego), Little Annie (z tego samego kolektywu) nawet Joy Division (jako Warsaw), Sting, Iggy Pop... można tak wyliczać godzinami.

No w przypadku Ramones to chłopaki chcieli grać surf...