Dzisiaj, pięć dni przed szóstą rocznicą polskiej premiery filmu udało mi się, przy okazji długiego weekendu obejrzeć Sierociniec.
Jeżeli chodzi o ogólne odczucia to film jest ok., warty uwagi i ciekawy i kropka.
Zachęcony wszelakimi opiniami w stylu: jaki to wspaniały horror, jaki straszny, jaki trzymający w napięciu, świetna hiszpańska produkcja, a na dodatek niecałe pół roku później pojawia się REC – kolejna hiszpańska perełka kina grozy. Wszystko się zgadza ale jest jedno ale niestety wysnułem, jedną konkluzję, to nie jest horror i w tym miejscu dla mnie jest druga kropka.
Spieszę z wyjaśnieniem: Czy film ma klimat? Tak. Czy trzyma w napięciu? Niewątpliwie. Czy jest ciekawy i tajemniczy? Nie da się ukryć. Zjawiska paranormalne? Owszem. Czy jest straszny? No może z dwa momenty.
I tutaj dochodzimy do sedna. Film, który odpowiada na powyższe pytania, z tym poziomem „wystraszenia widza” dla mnie jest bardzo dobrym thrillerem z domieszką jakiegoś fantasy, ale na pewno nie horrorem.
Teraz z czystym sumieniem mogę przejść do dalszej analizy filmu, a dokładnie do oceny. Film miałby przynajmniej o jedno oczko wyżej gdyby nie zmyłka z horrorem jakiego się spodziewałem, no ale zostawmy ten temat :)
Film w całej swej konstrukcji bardzo udany. Nie jest przeciągnięty w czasie, nie ma nudnych momentów, trzyma w napięciu. Końcówka zaskakująca ale film w całej swej okazałości pozwala widzowi co nieco podejrzewać (chodzi mi o piwnicę), natomiast końcówka że tak powiem finalna, troszkę zbyt baśniowa aczkolwiek satysfakcjonująca i taka happyendowa :)
Pozdrawiam