Po raz pierwszy obejrzałem ten film, mając zaledwie 11 lat, więc Thomas w swojej szmacianej masce przysporzył mi wiele bezsennych nocy. Był to również pierwszy horror (ale nie do końca), jaki oglądałem w życiu i zakończenie tego seansu przyprawiło mnie o złamane serduszko. Teraz, z perspektywy czasu, najbardziej w tym filmie podoba mi się jednak sposób, w jaki trzyma on w napięciu. Rezygnuje on z banalnych jumpscarów, które powpychane wszędzie po prostu tracą już na jakimkolwiek znaczeniu, na rzecz stopniowego budowania napięcia oraz klimatu.