Genialne kino. Dziwi mnie absurdalnie niska średnia jak na tego typu film. Myślę, że to dlatego, że odbiorcy zobaczyli "Sci-fic" i oczekiwali wybuchów i statków kosmicznych. Ale właśnie w tym kierunku powinno iść kino. [SPOILERY] W ogóle całe to fałszerstwo przypomina mi trochę religie. Osobiście wolałbym zakończenie, w którym reżyser zostaje uniewinniony, ale wszyscy dowiadują się o tym, że zostało to sfałszowane. 9/10 za oryginalny pomysł i świetne technicznie wykonanie. No, i grę Pacino.
W takim kierunku powinno iśc kino?
Chciałbyś zamiast prawdziwych aktorów oglądac wygenerowane komputerowo piksele tworzące postac człowieka?
Cameron swoim "dziełem" Avatar udowodnił, że chciałby aby takie coś się zaczęło. Z resztą sam mówił o tym w jednym wywiadzie, że chciałby aby wirtualni aktorzy byli w przyszłości w kinie jak najczęściej.
Po tych słowach straciłem do niego szacunek.
Nie zrozumiałeś mnie prawidłowo :)
Miałem na myśli, że powinno powstawać więcej tego typu filmów - ze świetnymi i oryginalnymi pomysłami.
Nie miałem na myśli tego, że wirtualni aktorzy są w stanie zastąpić prawdziwych :)
A z tym to się zgodzę ;) Ciekawe, momentami zabawne i skłaniające do refleksji kono.
Film może okazac się proroczy. Oby tak nie było.
To niestety już w jakimś stopniu się dzieje :) Ale prawdziwych aktorów "kupka pikseli" raczej nigdy nie zastąpi, a to dlatego, że ludzie wolą coś realnego, coś, z czym się mogą spotkać. Ogólnie "Simone" dość dobrze pokazuje, dlaczego kino nie powinno zamieniać aktorów na komputery :) Ale początkowa idea mi się podobała - reżyser chciał pokazać aktorom, że nie są bogami, szkoda, że z Simone zrobił gwiazdę.
Podobnie jak nigdy druk nie zastąpi nigdy porządnego rękopisu, a kolej żelazna solidnego dyliżansu z czwórką koni.
Dodam jeszcze, że kinematograf to ciekawostka bez realnego zastosowania, a aparat cięższy od powietrza nie może latać.
film podobał mi się bardzo, Al Pacino jak zwykle na wysokości zadania, i wątpię czy byłby w wirtualnym świecie wytwór który mógłby go zastąpić....
pozatym fajnie jak w filmie główny bohater nosi nazwisko swojsko brzmiące
jak dla mnie genialne. to mój trzydziesty pierwszy tytuł z Pacino i kocham jego ciężkie dramaty, ale to mi się po prostu tak genialnie oglądało... trochę śmiechu, rozluźnienia, irracjonalny strach, napięcie pt. "czy coś pójdzie nie tak, czy sprawa się rypnie?" - normalnie jak w thrillerze, plus przesłanie, miłość, przyjaźń, oddanie, cel w życiu, niezatracanie własnej tożsamości, bla bla bla - też było. więc jak dla mnie, było tu wszystko. wiadomo, że nie wiadomo jak to to ciężkie nie jest, ale nie była to też pusta komedyjka. bomba! :D
Przeuroczy, oryginalny, rewelacyjnie zagrany (All Pacino na swoim wybitnym poziomie) co trzeba więcej by dobrze się bawić? Poproszę więcej takiego kina:)
A no tak, oryginalność scenariusza jest najmocniejszą stroną tego filmu, a właściwie pomysł wirtualnej aktorki sam w sobie. Dodaje pole do popisu wyobraźni. Przykładowo, ja obejrzałem ten film dawno temu w telewizji, zainteresowany po samym pobieżnym przeczytaniu krótkiego opisu w programie telewizyjnym. Myślałem, że fabuła będzie następująca: "Wszyscy wiedzą, że Simone jest wirtualna, ale nikomu to nie przeszkadza, zaś Taransky jest ambitnym, konserwatywnym reżyserem, który prawdziwymi aktorami walczy o przetrwanie."