Amerykanie mitologizują Gwiezdne Wojny (nie wiem, na ile z wyrachowania, na ile dla jajec, na ile z potrzeby posiadania jakiejkolwiek mitologii), a to jest po prostu film. Ta dokumentalna komedia (?) niczego nie tłumaczy, niczego. Gadające, z reguły bezsensownie, głowy... Wszystko.
Film jedynie dla ludzi z sekty GW.
Gwiezdne Wojny nie są mitem - popchnęły kinowe s-f w stronę, którą ten nurt podąża (w większości przypadków) do dziś. Jakkolwiek może razić płytka fabuła, a efekty specjalne sprzed trzech dziesięcioleci śmieszą - ten film był kamieniem milowym w historii kina - czy się to komuś podoba, czy nie.