Spodziewałem się (pewnie na wyrost) czegoś zbliżonego choć do "Mechanicznej pomarańczy" czy choćby do estońskiej "Naszej klasy". Spodziewałem się obrazu środowiska, gdzie przemoc jest normalnością, czasem jedynym rozwiązaniem, spodziewałem się pytań i prób odpowiedzi. Dostałem prostą historyjkę - co wadą nie jest - ale na siłę chce nam się powiedzieć, że to coś więcej. Tu nie ma normalnych dialogów - albo przekleństwa albo tajemnicze odpowiedzi sięgające po metafizykę, kompletnym nieporozumieniem jest postać Shaks, która jest po prostu sztuczna, nieprawdziwa. Nachalna symbolika - ojciec czeka na początku i na końcu filmu, gangster, który wręcz smiesznie wygląda w tym swoim pokoiku na górze nad klubem. Najgorszy jest brak jakiegoś większego spojrzenia, brak panoramy. Rozumiem - budżet. Ale nawet z małym budżetem można powiedzieć coś więcej o tych bohaterach - szczególnie o dziewczynach z gangu, które wydają się tylko papierowym tłem. Rozczarowałem się grubo.