Fajnie, Swinton, Harris, no i kocham takie klimaty- apokalipsa, zaraza, koniec cywilizacji.. Tylko dlaczego Chris Evans??? Gorszym pudłem bez wyrazu jest chyba tylko Ben Affleck...
Zgadzam sie, dla mnie Evans jest jakby "przezroczysty" i zawsze gra podobnie, zeby nie napisac to samo ;) Jednak tutaj wypadl dosyc fajnie, zwlaszcza jak na jego mozliwosci :)
Bardzo chętnie zatem się przekonam jak wypadł. Miło by było gdyby nastąpił jakiś przełom, ostatni sporo takich chocby np Matthew McConaughey, którego nie znosiłam a dzisiaj każda jego rola z nóg mnie zwala ;)
O to to to, dokladnie! :) Matthew jest fantastycznym przykladem aktora, ktorego rowniez ja poczatkowo niezbyt lubilam, wrecz dzialal mi na nerwy, a teraz z filmu na film coraz bardziej go cenie. Podobnie mam z Leo - fanka nie jestem, ale ostatnio czesto (pozytywnie) mnie zaskakuje. Do dzis jak pomysle o scenie z "Wielkiego Gatsby'ego", w ktorej zmokniety wchodzi do mieszkania a jego twarz przedstawia dziesiatki uczuc w jednym momencie... achhh, wiecej takich aktorskich zaskoczen poprosze ;) :)
Evans az tak dobry nie byl, to chyba jednak nieco inna 'klasa' aktorska. Ale moim zdaniem w "Snowpierce" jest wiecej, niz znosny, by pod koniec filmu jeszcze nieco bardziej "nadrobic":) Zreszta dla mnie caly film dzialal w podobny sposob - w trakcie seansu oscylowalam zaledwie miedzy niezly a dobry, by koncowka kompletnie zryla mi banie i podwyzszyla ocene o dwie gwiazdki. I to mimo swojej delikatnej przewidywalnosci :)
Fajnie, ze film w koooooncu trafil do kin. Zycze z gory milego seansu i jednoczesnie jestem ciekawa Twojej opinii :)
"jego twarz przedstawia dziesiatki uczuc w jednym momencie" - o Oscarach mówisz :D?
Haha :D Mialam na mysli te scene, od 1:18 (a im dalej, tym - moim zdaniem - lepiej i wymowniej) -> https://www.youtube.com/watch?v=H7yBQIGyunI
Ale na Oscarach tez dobrze "zagral" ;D Prawie jak nasze narodowe 'nic sie nie stalo' ;) :P
No więc po seansie i po pewnych przemyśleniach stwierdzam że film 6/10, byłoby 7 ale czegoś brakowało, pewne niedociągnięcia i końcówka filmu no... właściwie niedokończony został. Nie lubię tego a pojawia się to w coraz większej liczbie filmów, takie ni zakończenie, ni pozostawienie drogi na kolejną część :|
Co do Chrisa Evansa jestem pozytywnie zaskoczona :) Faktycznie mało co przypominał siebie, może poza tym jego dziwnym spojrzeniem ale były momenty gdzie nie pamiętałam że to właśnie na niego patrzę. Podobało mi się i czekam na kolejne coraz lepsze role :]
Otwarte zakonczenia sa genialne i takie lubie najabardziej, gdzie widz ( czytelnik ) musi sobie dopowiadac historie i zastanawiac sie co dalej - Matrix ( bo powinna byc tylko jedynka ), Dark Knight Rises, Elysium itd
Czasem tak, w lepszych filmach to lepiej wychodzi, tutaj końcówka (w sumie to cały film, jakby nie patrzeć) byla niedopracowana, jakoś niedoszlifowana i tym bardziej mnie to poirytowało. Oczywiście zgodzę się z Matrixem i Dark Knight, ale to trochę inna liga ;).
Swinton zagrała doskonale, ale słowa uznania również dla osoby która tą postać "wymyśliła". Wystylizowała. Dla mnie super. Tylko faktycznie zabrakło pomysłu na zakończenie filmu. Postać otyłego agenta który zjawia się nagle za miejscem przez które już przeszli... zbędna w zasadzie. Ale pomysł na film ciekawy.
Dokładnie, mam wrazenie ze mnostwo zaangazowania poszlo w stworzenie jednej postaci a znacznie mniej na caly film.
przeciez Chris Evans jest swietnym aktorem co pokazal grajac chociazby Kapitana Amerykę
Jak dla mnie jedna z najsłabszych (nie licząc Push) jego ról. Ale są gusta i guściki :)
Jestem innego zdania. Genialnie mogł zagrać, no dajmy na to Michael Clarke Duncan rolę Johna Coffey'a. Filmy o super bohaterach raczej rzadko rosną w moich oczach do rangi arcydzieł a role w nich do genialnych ;)