PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=33510}
6,1 29 921
ocen
6,1 10 1 29921
5,7 6
ocen krytyków
Solaris
powrót do forum filmu Solaris

Wśród niezadowolonych widzów najwięcej jest tych, których można zaliczyć do dwóch
grup:
1. Uważający, że film jest nudny, 2. Uważający, że film Soderbergha nie dorasta książce
Lema do pięt i w ogóle jest pozbawiony tego wszystkiego, co w niej najlepsze.

Do pierwszej grupy mam stosunek neutralny. Ludzie mają różne potrzeby. Do tej grupy
zaliczają się widzowie, którzy oglądając filmy czekają na.. adrenalinę. Jak w
Uprowadzonej. Film zaczyna się spokojnie, jest spokojnie i nagle jep, jep, jep, krew się
leje, widzowi krew pulsuje w żyłach. Też to lubię :) W Solaris tego praktycznie nie ma.
Jest dużo ambientowego Cliffa Martineza oraz hipnotyzujących obrazów kolorowej
planety. To się nadaje do kontemplacji przez widza, który podczas oglądania filmu lubi
techniki relaksacyjne połączone z szeroko rozumianą refleksją.

Druga grupa (ci z piórkiem w dupie, tacy hohoho) to fani Lema (Lema zrozumieli...),
często jednej, dwóch góra trzech książek. Przeczytali Solaris, może coś więcej i teraz, po
seansie, pora uruchomić sekwencję dowartościowania samego siebie. Bo książka
Lema to taka głęboka była, a film to jakieś płytkie romansidło. W takich okolicznościach
można zauważyć, że w przypadku niektórych czytelników problem z twórczością Lema
polega na zbyt dużej ilości filozoficznej treści. Na pewno jest jej bardziej pod drodze do
trzy tomowego Tatarkiewicza, niż twórczości wielu innych pisarzy s-f.
Ludzie, wyluzujcie. Poczytaliście Lema, mieliście wspaniałe przemyślenia na temat istoty
różnych rzeczy. Ale dostaliście to na tacy. Zrozumieliście o czym pisał Lem, bo macie już
jakąś wiedzę i IQ, pewnie powyżej 100, hohoho. Ale nie zrozumieliście filmu (twierdząc,
że jest romansidłem), bo już brakuje wam czegoś innego..

ocenił(a) film na 7
panHenio

Jestem świeżo po (ponownej) lekturze "Solaris". Znów tak samo wstrząśnięty i poruszony tą książką jak za pierwszym razem. Lem napisał książkę która zawiera tak na prawdę dwa równie ważne i równie dobre wątki - wątek oceanu Solaris i próba Kontaktu z nim oraz wątek Kelvina i Rheyi (Harey). Dla Lema jednakże to wątek oceanu był wątkiem głównym, a wątek romantyczny niejako tylko dodatkiem. Nie był on tym, co Lem chciał tą książką powiedzieć, tylko środkiem służącym do przedstawienia rozważań autora i problemu na który chciał on zwrócić uwagę - czyli prób Kontaktu z Nieznanym. Jednakże wątek ten, być może nawet przypadkiem i zaskakująco dla autora, wyewoluował do poziomu równoważnego z wątkiem oceanu. I "Solaris" Soderbergha oparł się właśnie na tym wątku romantycznym. Czy to źle, że mniejszą uwagę zwraca na ocean i Kontakt? Jak dla mnie nie, wręcz przeciwnie. Dobrze, że taki film powstał. Jest to wprawdzie w pewnym sensie wariacja na temat "Solaris" niż wierna ekranizacja, ale bierze na warsztat to, co w oryginale było tylko tłem i skupia się na tym. Bardzo dobrze, bo to tło "Solaris" jest równie dobre jak główny (wg. Lema) wątek. W kontekście takiego podejścia zmiana zakończenia ma również 100% sens, żadne inne by nie zagrało.
Reasumując - bardzo szanuję podejście Lema i rozumiem jego rozczarowanie ekranizacją. Niemniej jednak cieszę się, że taki film powstał bo pozwala spojrzeć na powieść z innej perspektywy. A to tylko dobrze świadczy o samej powieści, bo za każdym podejściem można w niej odkryć coś nowego.

ocenił(a) film na 7
SzalonyChemik

Odnoszę podobne wrażenie. Dlatego oceniłem na 7 +1 z pobudek patriotycznych

ocenił(a) film na 7
Zielu20

w sumie to 6+1

ocenił(a) film na 9
panHenio

zaliczam się do pierwszej grupy, uważam że film był nudny i przewlekły.. ale uwaga - ja takie filmy zazwyczaj bardzo lubię a puste filmy akcji mnie irytują. Nie wiem co w tym było takiego ze jednak mnie odpycha. Zdjęcia świetne, 2 aktorów których bardzo lubię... a jednak szkoda mi czasu który poświęciłem oglądając.

Ostatnio oglądałem Wyspę - ostrov i nieporównanie, tamten film też przez wielu oceniany jako nudny był rewelacyjny. Tutaj za dużo było pokazywane tego co oczywiste, momentami wiedziałem co będzie za chwile i jak to się działo to mnie drażniło że jednak miałem rację, lubię się mylić oglądając film.

panHenio

Doskonały komentarz, uszczypliwy lecz z dystansem, zgadzam się w pełni, nie oczekujmy od filmów wizualizowania nam książek, nie hejtujmy, szukajmy, doceniajmy, tam gdzie jest to warte, jak coś nam nie leży to się dystansujmy, skupmy się ludziki na tym co można z tego życia wycisnąć. Odrobina etuzjazmu raczej nas nie skrzywdzi drodzy The Krytycy.

ocenił(a) film na 3
panHenio

Co do drugiej części nie dziwie się że Lemowi ten film się nie podobał. Reżyseł skupił się na wątku miłosnym który w książce był tylko pretekstem do rozważań filozoficznych. Dla mnie bliżej książki był film "KULA" z 1999 niż Solaris. Tutaj zostało to tak zdawkowo opowiedziany problem kontaktu, a to było najciekawsze w tej książce.

Patrząc z perspektywy kina nie zwracając uwagi na książkę ten film był po prostu nudny i te krótkie wymiany zdań które niewiele mówią oraz duża ilość dłużyzny męczyła. Czy film jest romansidłem ? Głównym wątkiem jest problem mężczyzny który nie chce pozwolić odejść swojej żonie i ponownie jej stracić. Dla mnie mógł reżyser zmienić absolutnie wszystko i pozostawić tylko tło dla wydarzeń, ale film musiałby być ciekawy - a taki niestety nie był:(

ocenił(a) film na 4
panHenio

Zamiast wypisywać tego typu rzeczy polecałbym iść się w czymś wytarzać, podejrzewam, że to sprosta gustom i preferencjom (patrząc po stylu wypowiedzi). Co do 'piórka w dupie' - skoro lubisz takie zabawy, językowe, Lema omijaj. Jak stoi czyj intelekt ("(Lema zrozumieli...)"- psia krew, starczy ruszyć tym czymś powyżej ramion) nie interesuje mnie dopóty, dopóki ignorancja nie staje się argumentem i środkiem do "zabłyśnięcia", wątpliwego. "...Problem z twórczością Lema polega na zbyt dużej ilości filozoficznej treści .." - Lem był filozofem i tak tez należy go odczytywać, chcąc wydobyć zasób znaczeń spod powierzchni opowiadanych historii (nie tak znowu głęboko ukrytych - tu wszystko jest dosyć jasne, wręcz wyłożone). I Wolter pisał satyry, powieści i dramaty, i Diderot, i inni wielcy filozofowie (wspominając choćby o noblistach - Camus czy Bergsonie). Treści trudne Lem potrafił ująć w ramy niezwykłych historii, przekładając ich skomplikowanie na formy przystępne. A Tatara nie wiem po co tu wplątywać.
Film jest nudny (porównaj sobie znaczenie słowa 'nudny' w kontekście tego z takimi filmami, jak "Odyseja kosmiczna 2001", "Koyaanisqatsi" i resztą trylogii Reggio, "Home" Arthus-Bertrand'a, twórczością Ingmara Bergmana czy Petera Greenaway'a - one nie są nudne, są po prostu dobre, tu nie chodzi o wybuchy, strzelanie i krew). Film jest źle zagrany (za każdym pojawieniem się postaci Snow'a pytam samego siebie co to, u ciężkiej cholera, ma być, bo na pewno nie aktorstwo; Clooney - skądinąd świetny aktor - tu po prostu nie pasuje i gra drewnianie; poprawność polityczna daje o sobie znać - zamiast Sartoriusa, białego naukowca, jest czarna kobieta, jakaś słabo odgrywana "Gordon", "przyuczana w fizyce"). Adaptacja spłyciła na wszelki możliwy sposób treści książki, powyrywanie niektórych wątków "rozszczelniło" całą historię tworząc bezsensowne luki idiotycznie zapełniane, dogadywane w scenariuszu jakimiś wyrwanym z sensu historii rozwiązaniami. Wizualne okrojenie, niewykorzystanie możliwości wykreowania opisywanego dosyć graficznie w książce świata solariańskiego, czyni z tego filmu niedoróbkę. Ale najgorsze jest właśnie wydarcie bodaj najistotniejszych tu wątków, swoją drogą przewijających się w całej twórczości Lema - spotkania z Obcym i pewnego 'dramatu poznania Nieludzkiego', poznania samego siebie i istoty istnienia. To właśnie w formie świetnej opowieści stanowiło o sile i popularności książki 'Solaris', to było jej sednem i powodem sukcesu (dla którego komuś pragnącemu sobie zarobić na tej produkcji przyszedł do głowy pomysł jej zrealizowania). Stracono w filmie sens opowiadanej historii przez okrojenie z dzieła literackiego tych ważnych elementów (jest Solaris, jest konkretna historia na stacji okrążającej planetę, są bohaterowie uczestniczący w konkretnych wydarzeniach - w książce i filmie, czyli mamy tu adaptację, i dla tego będę się upierał, że ta jest zupełnie nieudaną; pomijając już, że jest to zupełnie słaby film). Zrobienie z historii zabawki na patyku, powydzieranie stron i poskładanie z nich stateczków puszczonych na wodę zatraca sens opowieści. Albo całość, albo w ogóle. Albo, przynajmniej, dobry film. I tu i tu - źle.

ocenił(a) film na 3
panHenio

odczuwam silna potrzebe zhejtowania tego filmu,

napisze tylko ze jest on bez klimatu...

moze mam takie wrazenie dlatego, ze godzine przed seansem obejrzalem sobie wersje Tarkowskiego, ktora byla o niebo lepsza....

ocenił(a) film na 5
panHenio

Mnie się ten film nie podobał, kategoria pierwsza.
Znoszę filmy wiejące dłużyzną, ale wówczas, gdy ta dłużyzna czemuś służy. W Solaris są natomiast ciągnące się w nieskończoność ujęcia niczego, niewiele wnoszące do filmu. No może tylko pokazują, jak oni się bardzo kochali...

Mnie się ten film nie podobał, kategoria druga.
Unikam porównań między książką a ekranizacją, ale skoro wywołałeś do tablicy... Myślę, że nadmierne wyeksponowanie wątku miłosnego ponad najważniejsze u Lema dylematy moralne było celowe i miało zwiększyć sprzedaż. Jak to u Amerykanów.

Podsumowując - każdy ma prawo do swoich opinii o filmie, ale tylko idiota na podstawie opinii o filmie będzie oceniał ludzi.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones