Czy właściwie można sensownie odpowiedzieć na pytanie, o czym właściwie jest ten film, nie powołując się na tekst autora? Bez tekstów w stylu amerykańska produkcja, bo w końcu to oni zrobili ibm-a, nie wujek Rysiek.

Lema nie czytałem, więc tylko o filmie.
Jest dobry, czasami niezły, czasami rozlazły (poza 60 sek., które bym wyciął) ogólnie do wytrzymania.
Wszystkie te sekundy są niestety z Clooneyem, który robi dobrą robotę, ale w kilku ujęciach wkurza (taki spocony i włochaty, mogli bardziej wyeksponować babkę).
Całkiem zepsuta i przez niego i przez reżysera scena kiedy pozostaje na statku po ewakuacji (przed ujęciem, w której podchodzi syn Gibariana).
Natascha, też jako tako, może powinna grać inna aktorka (czemu to ona nie odwróciła się tylko George)?

Muzyka bardzo pomaga w kilku fragmentach. Na przykład wysłanie pierwszej kopii w przestrzeń (świetne razem, obraz i dżwięk).

I pytanie na koniec, które w zasadzie po raz pierwszy pojawiło się przy oglądaniu akcji w kosmosie (podczas kurka wodna oglądania tego... dziełka).
W większości filmów wszystkie bazy są ogromne. Trzeba się nachodzić. Ale jedno: kto to wszystko sprząta?
Pewnie są jakieś filtry, ale mimo wszystko, ktoś kichnie, uleje kawy, albo…