Gdy zobaczyłem w tym filmie Clooneya to zapaliła się czerwona lampka, aktor ten zupełnie
nie pasuje do scifi. Moje przypuszczenia szybko okazały się prawdziwe, zdołałem
wytrzymać do 40 minuty, film radykalnie nudny, kalendarium wspomnień i poprzeciągane
sceny do granic absurdu. Fani SciFi nie będą zadowoleni.
Mi też się podobał. Nie można tego nazwać dobrą ekranizacją książki (a tę książkę da się w ogóle dobrze zekranizować?), ale jako film SF w starym stylu wyszedł całkiem nieźle.
No tak, fani szczelawek w kosmosie i ufoludków nie będą :>. Ale czy między innymi za to nie cenimy Lema?