No tak, podczas oglądania filmu domyślałem się, a po końcówce jestem niemal już pewien, że Soderbergh zrobił sobie z Solaris boga. I w sumie ciężko mu mieć to za złe. Sam podczas czytania książki (daaawno temu) miewałem podobne odczucia, ale Lem nie ukazał tego tak dosadnie. Z pewnością film jest gorszy od książki, ale nie jest to również jej dosłowne przełożenie. Film z powieścią Lema ma wspólny temat, ale fabuła różni się już znacznie. Jest to swobodna interpretacja, w której jedną z ważniejszych ról odgrywa dźwięk, muzyka. Autor sporo chyba czerpał z 'Odysei' Kubricka, aczkolwiek wiele mu do mistrza brakuje. Jest to twór psychologiczny ale nie do tego stopnia. Dzięki temu obraz zyskuje nieco na przystępności ale wiele traci na klimacie. Poza tym myślę, że interpretacja Soderbergha spłyciła w znacznym stopniu to, co Lem napisał. Moim zdaniem mogło być dużo dużo lepiej, ale zważywszy, że obraz ten chociaż próbuje być w jakimś stopniu artystycznym i ambitnym oraz ogląda się go całkiem przyjemnie, skłonny jestem wystawić ocenę 8/10. A jako wielki fan Sci-Fi gorąco polecam, bo jest to jedna z pozycji, którą powinno się obejrzeć.