Z cioci May zrobił się gorący milf, przy którym nawet matka Stiflera jest stara i brzydka. Z Flasha - playboya i gracza futbolowego zrobił się hindus...przychlast z kółeczka naukowego...bo w sumie czemu nie. Vulture z fanatycznego zabijaki zrobił się śmieszny staruszek.
Serio...w tym wszystkim podoba mi się tylko sam Spidey. Myślałem, że po Garfieldzie ciężko będzie znaleźć pasującego aktora. Ale Holland robi robotę. Odpowiednia ilość humoru, fajne postacie drugoplanowe (pomijamy idiotyzmy holiłut), ale co z tego skoro to wszystko jest jakieś takie...nijakie. Słabo...jeszcze w żadnym filmie z franczyzy MCU się nie nudziłem. Nie śmiałem się z żadnego nemesis. Czy to Ultron, Bucky czy Loki. A Vulture to śmiech na sali.
Poproszę część dalszą w momencie, kiedy Spidey leciał na Sycevicza...ewentualnie niech potraktują pajączka na tyle poważnie jak pozostałe filmy z MCU. Bo jeśli nie, to podejrzewam że w następnych częściach będą takie żałosne sceny, że motyw z promem w Homecoming będziemy wspominali jako najlepszą scenę w kinematografii zamiast największy chłam i tandetę (jaką ta scena rzeczywiście była).
To mało chłopcze widziałeś, więcej klimatu ma serial animowany (który jest nota bene świetny) wyświetlany kiedyś na Fox Kids.
Przecież Garfield był beznadziejny w roli Spidera to jak możesz porównywać do niego Hollanda?