Ha, miałam właśnie napisać coś podobnego. Szumowska bierze na warsztat kontrowersyjny temat i udaje, że robi dobre kino. Ale właściwie co w tym filmie się wydarzyło? Rozmowy papierowych postaci, cycki i sceny seksu. Na film erotyczny za mało, na film psychologiczny za mało. Ogromne rozczarowanie. 33 sceny z życia to dobry film, mocny, ale miałam wrażenie, że jest o czymś. Elles - słabo. Jeśli dziennikarka miała odkryć swoją seksualność to nie zbyt udolnie to pokazano - próba zrobienia loda mężowi, srl? Bo odebrałam to tak, że ona, zainspirowana dwoma laskami, zaczyna się fascynować seksem. I to jedyne przesłanie filmu, który, mimo scen erotycznych, ciągnie się i nudzi.

Zgadzam sie z obiema powyszymi wypowiedziami. Beznadzieja. Wszystko papierowe i sztuczne. I ta denerwujaca trzesaca sie kamera oraz sceny krecone z innego pomieszczenia. Pewnie to zamysl rezyserski, tym bardziej denerwujace sie to wydaje. I jak zwykle polski glupi tytul, ktory ma przyciagnac uwage.

Mam inne wrażenie. Anna nie zabawia się oralnie, bo nagle odkryła, że tak też można. Przecież przed tą sceną, jest scena obiadu, gdzie uświadamia sobie, że każdy facetto potencjalny klient dziewczyn. Zresztą Charlotte to potwierdza chyba na początku, mówiąc, że to normalni faceci, którzy przychodzą do niej, bo nie dostają tego, co mają w domu. Dlatego, wiedząc, że może stracić męża, a w jej związku źle się dzieje, złapała taką fazę. A tytuł polski faktycznie głupi. No ale jesteśmy specjalistami od pieprzenia tytułów.