Na wstępie muszę powiedzieć że się zawiodłem spodziewałem się czegoś bardziej realistycznego, poruszającego. Tak się zastanawiam czy temu filmowi potrzebna była w ogóle ta zagraniczna koprodukcja i gwiazdy typu Julliete. Czy nie lepiej było zrobić film stricte Polski typu galerianki czy świnki. Film drastycznie nudny, niestety fabuła nijaka dłużyzny nic nie wzrusza ani nie porusza. Los bohaterek zupełnie obojętny kompletny brak wyczuwalnych emocji. Postać dziennikarki jest bardziej denerwująca niż przekonywująca. Moim zdaniem zmarnowana szansa na naprawdę dobry film.
rzeczywiście, super temat na film, chociaż już się pojawił nie raz w różnych odniesieniach, jak już wspomniałeś "Galerianki" czy "Czekając na sobotę". Wydaje mi się, że reżyser wyszedł z założenia że "dobry film to kontrowersyjny film". Na dodatek temat problemu sponsoringu został przedstawiony jako coś pozytywnego - "Czego pragną kobiety, o czym marzą mężczyźni a wstydzą się powiedzieć" ????? to chyba jakiś żart !
Dokładnie. Poruszono problem społeczny, który mógłby być tematem naprawdę niezwykłego, poruszającego filmu, tymczasem "Sponsoring" sprawia wrażenie nieudanego pornosa, który chyba jedynie tytułem nawiązuje do problemu. Scenariusz do bani, autor w ogóle nie zagłębił się w psychikę tych kobiet, nie zgłębił tematu, przez co produkcja jest paskudnie płytka. Spodziewałam się czegoś lepszego. Jedynym plusem, jaki dostrzegam, jest Joanna Kulig, która wydaje się być obiecującą aktorką, jednak nie jestem w stanie pojąć, co przekonało te kobiety do udziału w tak obleśnych, zbyt dosłownych, wręcz poniżających scenach.
"Sponsoring" nie jest o sponsoringu, nie wiem skąd ten pomysł.
Mam jednak pytanie - dlaczego uważasz ciało kobiece za obleśne?
Film ma wydźwięk feministyczny, a ja czytam jak kobieta atakuje inną kobietę za "udział w poniżających scenach". Nie rozumiem...
Nie uważam kobiecego ciała za obleśne :) Wydaje mi się po prostu, że Szumowska próbowała być na siłę kontrowersyjna.
xD
" (...)jednak nie jestem w stanie pojąć, co przekonało te kobiety do udziału w tak obleśnych, zbyt dosłownych, wręcz poniżających scenach."
Ona nazwała obleśnymi sceny - kłania się czytanie ze zrozumieniem :D
"Film ma wydźwięk feministyczny, a ja czytam jak kobieta atakuje inną kobietę za "udział w poniżających scenach". Nie rozumiem..."
A ja nie rozumiem, czego Ty nie rozumiesz. No, chyba, że stwierdzasz, że feministki są głosem wszystkich kobiet :)
Nie wiem, dlaczego tak dużo osób twierdzi, że ''sponsoring'' to problem i negatywne zjawisko. To jest dobrowolny układ dwóch osób i póki ich to nie krzywdzi, to nie widzę w tym nic problematycznego. Problemem może być wysokie bezrobocie, a zjawiasko sponsoringu można co najwyżej uważać za coś niemoralnego.
A co do filmu, to był bardzo płytki. Zrobiony na podobnej zasadzie jak ''Wstyd''. Przykro mi, ale kontrowersyjny temat, dużo realistycznego seksu i trudne relacje międzyludzkie, nie tworzą wspaniałego filmu. Dobry film powinien mieć jeszcze jakąś ''głebię''. No chyba, że w ''Sponsoringu'' głębię tworzy robienie prania, czy układanie zakupów w lodówce. Cóż, mi taka głębia sięga ledwo do kostek.
Wiesz, nie zgodzę się z Tobą.Piszesz :"Dobry film powinien mieć jeszcze jakąś ''głebię''.Tak się ostatnio złożyło ,że oglądałem ostatnio "Rzeż" Polańskiego i naszła mnie taka refleksja : dobry film to także taki , który daje nam jakiś materiał do przemyślenia , otwiera oczy na pewne sprawy."Rzeż" uświadomiła mi , że gra pozorów to ślepy zaułek i prawdzie emocje kiedyś wyjdą na wierzch.A "Sponsoring" ukazuje właśnie nam to co Ty powiedziałaś , że w "miłości za pieniądze" nie trzeba się od razu doszukiwać szatana i zła wszelakiego.Że to może być droga do szeroko pojmowanego szczęścia (scenę z A Chyrą przemilczę , bo wg. mnie nie jest ona najistotniejsza w tym filmie..) i dlatego mamy tu w kontraście dziennikarkę Annę ,która z pozoru wiedzie swoje dostojne i uprzywilejowane życie , ale nie jest wcale o gram szczęśliwsza od swoich interlokutorek , bo gdzieś po drodze zgubiła namiętnośc , afirmację życia - w przeciwieństwie do swoich rozmówczyń , których życie co prawda nie jest tak ułożone , ale za to ma barwy , których Anna nie ma możliwości poznać.
Anna tym kobietom zazdrości ich niezależności i przyjemności (pewnie zwykle udawanej ?) z seksu. Scena z Chyrą (aż boli gdy się na to patrzy) ma na celu pokazanie ciemnej strony pracy tych dziewczyn - wiem że to banał ale "brunetka" jest raczej wyemancypowana, wolna, dość dziana i raczej szczęśliwa aż do tej sceny...
Są pewne granice, po przekroczeniu których sztuka staje się wulgaryzmem. Są granice, po przekroczeniu których człowiek odczuwa zażenowanie.
Tak, czuję się zażenowana. Nie tylko jako widz. Przede wszystkim jako kobieta.
Dłużący, przez cały czas doskwierał mi brak muzyki w tle wielu scen. Faktycznie postać dziennikarki irytująca. I Juliette nie podobała mi się w tym filmie. Dwie młode bohaterki - świetnie zagrane role.
Zapoznaj się może z Q (Bouhnik), 9 Songs, Kaligula,czy nawet Romance (Breillat), Anatomia Piekła (Breillat) i oceń ponownie film Szumowskiej. Co do formy obieranej przez Breillat mam mieszane uczucia i mogę jeszcze zrozumieć, ale reszta to podobno sztuka.
Nie przepadam za twórczościom Szumowskiej, bo jest dla mnie zbyt miałka i mało emocjonalna.
Ale starałam się podejść do tego filmu bez uprzedzeń, może nawet chwilami robiłam sobie nadzieję,
że będzie dobry skoro tyle było zachwytów pod jego adresem. A tu powtórka z Szumowskiej.
Ciepłe kluchy, powielanie stereotypów i podchodzenie do wszystkiego w sposób zadaniowy.
Nie wystarczy dotknąć ciekawego tematu, trzeba go jeszcze interesująco zaprezentować.