Całkowicie nietrafiony polski tytuł. Zaledwie pod przykrywką zjawiska sponsoringu film miał na celu zwrócenie uwagi na całkiem inny problem, problem samotności wśród tłumu. To opowieść nie o dziewczynach, tylko o Annie, która poprzez tworzenie materiału do "Elle", uświadamia sobie, jak samotna jest w swoim małżeństwie, wśród ekologicznej żywności, wina do kolacji, konwenansów, nadętego szefa męża, jego pysznej żony, męża mieszkającego w pracy i synów, którzy też szukają swojego miejsca w tej rzeczywistości. Polska widownia swoją ocenę skupi na niemoralności, oburzy się zapewnie, jak feministyczny, niekoedukacyjny i niesmaczny jest film. Okazuję się, że to nie to autor miał na myśli. Co prawda, są sceny, które są co najmniej zbędne i nadzwyczaj nudne, ale trzeba też docenić świetną pracę kamery, grę Juliette, a także sceny-symbole, jak uporczywe próby zamknięcia lodówki, co jedynie podkreśliło sytuację Anny - chociaż jest samotna w swoim rodzinnym świecie i desperacko próbuje naprawić kontakty z mężem, i tak nadal pozostanie on pozorem idealnego życia (ostatnia scena).
"Zwyczajowo świetny występ Juliette Binoche nie jest w stanie uratować "Sponsoringu" przed osuwaniem się w obszary pseudo-intelektuanej pretensji oraz ogólnego banału" Variete Całkowicie się z tym zgadzam !