który ze Stalingradem zbyt wiele wspólnego nie miał, bo w tym czasie po raz enty szturmował niemiecki występ rżewski na froncie środkowym, miał tam zresztą więcej wojsk niż zostało użyte pod Stalingradem, lecz bitwa pod Rżewem - Syczewką została przez Żukowa przegrana sromotnie i skazana na zapomnienie... po wojnie Żukow zaczyna się coraz bezczelniej przechwalać, że Stalingrad i Kursk to jego zwycięstwa, przez co popada w konflikt z innymi marszałkami, uważającymi go za pyszałka, chama (niesłychanego nawet jak na sowieckie standardy) i przywłaszczacza cudzych zwycięstw, dopiero w czasach jego współrządów z Chruszczowem zaczyna się kult Żukowa wielkiego dowódcy co to musiał się męczyć z głupim Stalinem i nierozgarniętymi kolegami - marszałkami, Żukowa który wygrał wszystkie najważniejsze bitwy i którego kochali żołnierze...o co sam zainteresowany dba i dokłada wszelkich starań by szerzyć mity i legendy o sobie, kult ów po przegranej walce o władzę z Chruszczowem zostaje na parę lat ograniczony, ale już za Breżniewa zaczyna być ideologią państwową i tak trwa to do dziś