Wenders już trzeci raz opowiada o kondycji kina. Tym razem bardzo osobiście, bo cała historia dotyczy jego oraz porażki jaką okazał się pierwszy hollywoodzki projekt "Hammett". W dość zabawny sposób odnosi się do tej sytuacji raz po raz. Rozlicza się z Coppolom, ówczesnymi trendami fabryki snów i samym sobą.
Pełno tu smaczków, odniesień, przemyślanych scen. Tego filmu nie można nie lubić, jeśli choć trochę interesujemy się kinem. Dzięki naszej wiedzy "Stan rzeczy" ma szanse nabrać nowych wymiarów. Ale i bez tego jest pełen pięknych zdjęć, specyficznej atmosfery i świetnych aktorów.
Muzyką zajmuje się tu między innymi Jim Jarmusch. Tak więc na planie spotykają się ze sobą uczeń i mistrz, bo w jego późniejszych filmach widać wyraźną inspirację wczesnym Wendersem. To taka ciekawostka, do odnotowania.
Mocne 7.