Mimo tych wszystkich waszych okropnych wywodów, myślę, ze od początku wszyscy mylnie odbieracie ten film, chociaż zamysł twórców jest jak najbardziej banalny..
Nie mają oni przecież na myśli uczucia homoseksualnego pomiędzy bohaterami - wręcz przeciwnie: próbują pokazać, ze przyjaźń pomiędzy dwoma hetero facetami jest wciąż możliwa.
To satyra na nasze ówczesne homofobiczne społeczeństwo, które wszędzie upatruje się homoseksualizmu, czyli w jej poważaniu, czegoś negatywnego. Masowe coming outy homoseksualistów wymuszają w nas wszystkich pewną stronniczość. Jesteśmy postawieni pod mur i musimy określić swój stosunek do tego tematu. Ten film zakłada, ze większość mężczyzn wciąż jednak wybiera drogę najłatwiejszą, wybrukowaną kompleksami czy społecznościowymi normami...
Główny bohater jest przecież lekko zakompleksiony, dopiero po spotkaniu z Sydneyem (przecież szczerym i zdystansowanym człowiekiem) zauważa, ze męska przyjaźń to coś jak najbardziej naturalnego...

Notabene - przeciętny zapytany przeze mnie hetero twierdzi, ze przyjaźń pomiędzy kobietą a mężczyzną nie jest możliwa, nie istnieje tez pomiędzy facetami, a jeśli już istnieje, to między "pedałami"..

TAK WIĘC PYTAM CIEBIE PRZECIĘTNY FACECIE, CO TOBIE POZOSTAJE??!

(ludzie, wyluzujcie po prostu, trochę dystansu)


Film oceniam na 7/10. Bardzo przyjemny, w sam raz na niedzielne popołudnie..