Charakteryzacja tak nędzna, że widać na twarzy bohatera linie łączenia prostetyków ze skórą, a prześladujące go zakrwawione widma mają krew rozmazaną na twarzy jak od cyrkla- pod brodą, ciuchy, ciało i szyja już są idealnie czyściutkie xD Realizacja dźwięku- tragedia... Dialogi słabe, pomysłu na zakończenie zero, aktorstwo bardzo azjatyckie, choć film amerykański ;)
Wytrzymałam całe 55 minut, bo ponoć Stephen King maczał w nim palce, więc do końca czekałam na jakieś fajerwerki, a tu...kask xD