Kawał świetnego kina, w takim stylu, jaki lubię. Samotny samuraj przemierzający Japonię, natrafił na małą wioskę, którą trzęsą dwie zwaśnione bandy hazardzistów. Samuraja o nieposzlakowanej opinii (ale świetnie władającego mieczem) gra nie kto inny, jak Toshiro Mifune. Kurosawa przedstawia nam ewolucję swojego bohatera, z początku widz ma wrażenie, że jest to cwany, cyniczny samotnik chcący dorobić się na nieszczęściu niewinnych mieszkańców wioski. Jednak tak nie jest. Ale filmu nie ma co streszczać - kto nie widział, niech koniecznie zobaczy! Miłośników starego, dobrego kina z Dalekiego Wschodu nie muszę chyba zachęcać.