Niestety, nie wszystko, co jest czarno-białe i japońskie automatycznie jest głębokie i dobre. To najsłabszy z japońskich filmów, jakie widziałem. Moim zdaniem strasznie nudny, nieciekawy i pusty spektakl i nie ma nic wspólnego z dziełami takimi jak np. "Siedmiu samurajów", albo "Harakiri" (cudo!).
Zdecydowanie Straż przyboczna jest jednym z bardziej komercyjnym filmem Kurosawy. Oczywiście to czy nudne jest kwestią bardzo dyskusyjną, osobiście bawiłem się wyśmienicie, dostrzegając, że Toshirô Mifune celowo bawi się postacią a Tatsuya Nakadai mu przy tym wtóruje, przy czym uważam, że jego mimika jest jeszcze bardziej plastyczna.