Można by powiedzieć, że „The Avengers” dla dzieciarni, ale byłoby to dość krzywdzące uproszczenie dla tej całkiem niezłej animacji. Zwłaszcza, że jej twórcy trochę zawstydzają Ironmana i spółkę. To, na co Marvel potrzebował kilku filmów fabularnych, tutaj jest załatwione w niecałe 15 minut i działa niemniej sprawnie. Zasługa zaskakująco przemyślanego świata, doskonale wszystkim znanych bohaterów (
niektórych wprawdzie, mimo globalizacji, wciąż silniej zakorzenionych w kulturze anglosaskiej), no i dobrze napisanego scenariusza. Postacie są świetnie rozpisane, jest między nimi (cyfrowa) chemia, wzajemnie się uzupełniają, tworząc przekonujący zespół, na który najzwyczajniej przyjemnie się patrzy. Do tego mają przeciwnika, który stanowi jakieś wyzwanie, jest zadowalająco nikczemny, a wszystkie starcia z nim wiążą się z energetycznymi sekwencjami akcji. Nie odchodzi to daleko poza szablony amerykańskich filmów animowanych, ale ma za to sporo elementów, które docenią dorośli widzowie, ot mroczniejszych klimatów rodem z bajek braci Grimm, po nerdowskie konotacje komiksowe. O takim szczególe jak cudna oprawa wizualna już nawet nie wspominam.