Z pewnością koniec lat 70 nie zalicza się do najlepszych lat jeżeli chodzi o tworzenie westernów. Niestety lata Peckinpah'a czy Leone mineły. Jednak "Straceńcy" Hilla to film który przywrócił wiarę w ten gatunek. Przede wszystkim reżyser zapożycza styl Peckinpaha stosując w scenach strzelanin zwolnienie czasu. Efekt jest piorunujący. W filmie przedstawiono historię Jessiego James'a i jego gangu. Gang który obrabia banki i pociagi i powoli staje się legendą. Jednak upadek tej "bandy" staje się nieuchronny... Praktycznie film był świetny jednak myślę że Hill mógłby poprowadzić lepiej wątek braci Ford. Było on wyjątkowy krótki. Jeszcze zabrakło mi takiego "czegoś" co sprawia że film staję się świetnoscią samą w sobie. Nie brakuje wątków humorystycznych, a ponad wszystko świetnego zakończenia w którym reżyser skorzystał ze stylu Peckinpah'a co sprawia że finałowa sekwencja jest wyśmienita. No i pomysł z bracmi był świetny. Najlepiej wychodzą bracia Carradine na czele z Davidem który zagrał moim zdaniem rolę życia. Bracia Keach również dobrze jednak James Keach trochę w cieniu Davida Carradinne'a. Ogólnie:

8,5 (9??)/10

Serdecznie Pozdrawiam