Wilder igra z widzem, wprowadza te halucynacyjne aspekty jak Lowry w "Pod wulkanem", dawkuje nam też ten oniryzm. Tylko to zakończenie, jakby Cukor je kręcił.
baśniowy hymn wyrzutków, któremu wiek nadaje tylko sentymentalnej nadziei. Zarówno o tym jak mocno ciągnie czarna dziura nałogu, co jak jest kulturowo umocowana