Ten nauczył mnie jednej ważnej rzeczy: nienawidzę animacji artystycznej.
W opisie pisze:
"... od tradycyjnej akcji ważniejsza zatem staje się egzystencjalna zaduma..."
Zaś wg mnie, autor miał na myśli:
" Cholera do jutra muszę złożyć film do konkursu! Wezmę urywki z niedokończonych
projektów, a pomiędzy wrzucę jakieś buchomazy, podłożę pod to rzępolenie skrzypiec i
stukanie i pierdzenie!"
Dokładnie tak film wygląda - na 15 minut filmu, ok.1min to jakaś tam animacja reszta to
migające buchomazy i nic więcej, Ja się pytam - skąd to i po co?
Mam podobne odczucia, jednak być może oboje jesteśmy tylko ignorantami i nie dostrzegliśmy genialności tej animacji? U mnie o jakiejkolwiek zadumie nie było mowy, gdyż film nie wywołał tego, że się w niej pogrążyłem. Doceniam za to samo wykonanie, ale dla mnie film animowany musi mieć coś więcej niż tylko wysoki poziom od strony technicznej.