bylem bardzo zaskoczony, ze po deadly companions peckinpah zrobil w gruncie rzeczy bardzo klasyczny western. w tym filmie jest mnostwo uklonow w strone starego klasycznego westernu. dosc powiedziec, ze j. wayne i g. cooper byli poczatkowo przymierzani do obsady glownch rol. jestem mocno zbity z tropu bo ten film jest zupelnie inny niz deadly companions i spodziewalem sie zupelnie czegos innego. nie, zebym bym niezadowolony - jest wrecz przeciwnie. w swoim debiucie peckinpah troche przeszarzowal, nie bardzo wiedzial co chce zrobic i wyszedl mu film nowatorski i klimatyczny, ale nieprzemyslany i ciezki do sklasyfikowania. jednakze widac w RTHC, ze odrobil lekcje, cofnal sie dwa kroki do tylu, siegnal do korzeni i zrobil swietny klasyczny western. z tym, ze peckinpah dokonuje w nim rewizji spojrzenia na dziki zachod.
jest to film bardzo wazny w kontekscie pozniejszych dokonan sama. polecam go nie tylko kibicom peckinpaha.