z której aż kipi żal i wylewa się smutek i przelewa depresja. Glut z wieloma oczami, to jedyny tytułowy stwór, którego kocha i czuje się przy nim dobrze. Mąż idzie w odstawkę, a ona żyje w przepełnionym goryczą świecie. Widać po głównej bohaterce, że nie jest jej łatwo i że w ogóle nie radzi sobie z utratą bliskiej osoby. Jakiś taki niedokończony ten krótki metraż. Czegoś mu brakuje i odczuwa się jego niekompletność. Film jest monotonny i nudny, niczym nie zaskakuje.