Bo wszystko w nim podane jest na tacy. Nie ma się czego doszukiwać, zwroty akcji nie istnieją. Tak
jakby ktoś opowiadał nam historię, którą my dobrze znamy.
No ja tam potrafię więcej argumentów "za" podać :P "Podane na tacy" - co przez to rozumiesz? Wolałbyś zagmatwać i przewartościować proste założenie, jak to miało miejsce w "Incepcji"? "Nie ma się czego doszukiwać, zwroty akcji nie istnieją." - jakich zwrotów akcji oczekiwałeś? Typu, że np. Babydoll okaże się mężczyzną, czy co? xD Albo, że nie tylko w tańcu przenosi się do świata wyobraźni, z którego przenosi się z psychiatryka, tylko psychiatryk też jest snem, najlepiej umierającej na zawał staruszki? No, takie gmatwanie na siłę to w "Incepcji" jest, bo to w sumie dwa totalnie różne filmy są. Nie w sensie jakości, a w sensie poruszanej problematyki.
Ten film wcale nie jest tak prosty. No może na pierwszy rzut oka, ale trzeba spojrzeć jeszcze pod innymi kątami. Ludzie uważają ten film za banalny, ponieważ nie potrafią dostrzec ukrytego sensu. trzeba go oglądać uważnie, by dostrzec metafory i nauki w niego wplątane.
AHAHAHAHHAHAHAHAHHAHAHAHAHHAHAHAHAHHAHAHAHAHHAHAHAHAHHAHAHAHAHHAHAHAHAHHAHAHAHAH HAHAHAHAHHAHAHAHAHHAHAHAHAHHAHAHAHAHHAHAHAHAHHAHAHAHAHHAHAHAHAHHAHAHAHAHHAHAHAHA HHAHAHAHAHHAHAHAHAHHAHAHAHAHHAHAHAHAHHAHAHAHAHHAHAHAHAHHAHAHAHAHHAHAHAHAHHAHAHAH AHHAHAHAHAHH
Śmiechłem. Najlepszy żart 2014. Psychologia na poziomie mietka żula spod monopola - który pije, bo wstydzi się ze pije.
Tylko co tu jest do rozumienia? Eskapizm w stronę marzeń z powodu trudnej sytuacji, blablalba - oklepany motyw.
Wytłumacz mi co tu było psychologicznego. Prosze.
Ale jest tam wizja w wizji itp.
Pokazuję dobrze jak niektórzy radzą se z problemami ze trzeba pilnować swoich pracowników itp.
Sorry Winetou, ale to nie jest film o eskapizmie. To jest film o czymś innym. Nie jesteś odosobniony - bardzo wielu innych też nie zrozumiało.
"You need to find a map, a key, a knife, fire, and some mysterious thing that only you can find" - nie trzeba specjalnie się wysilać, żeby załapać, wystarczy słuchać mistrza Zen - Scotta Glenna :D
Skoro bełkot w "Źródle", czy "Incepcji" był wcinany bez popity, nie rozumiem zarzutów w kierunku "Sucker Punch'a", który jednak mówił o ważnych i trudnych rzeczach bez wpadania w samozachwyt. No i wizualnie było cudownie. Nie rozumiem nagonki na ten film, serio.
Sucker puncha nie można porównywać do Incepcji. To jak mówić, że punto jest fajne, bo łatwiej nim zaparkować niż audi A4. Inna klasa po prostu.
Incepcja to audi a4? xD No są osoby, które powiedzą, że nowy Iphone jest lepszy od nowego Samsunga, ale wiemy przecież, że to nie prawda :D Iphone jest droższy, ale... to wydmuszka ;) Jak Incepcja :)
Zupełnie jak "Incepcja" :D Ale dajmy spokój "fantastyce", przyjrzyjmy się takiemu "Wilkowi z Wall Street" - filmowi z kilkoma nominacjami do Oscara. Co nam ten film miał do przekazania? Czego miał nas nauczyć? Chyba tylko tego, że Leo uważa, że zasługuje na statuetkę xD (Za "Zjawę" w końcu na "rumuńską pandę" wybłagał xD Przzynajmniej spokój z nim teraz będzie, ale znowu - nie zasłużył. Miał jedną szansę: "Co gryzie Gilberta Grape'a?" - wtedy mu się należało jak psu buda. A później? ... Za co? O_o ).
Sucker Punch to nie jest film, to jest film sprowadzony do poziomu gry komputerowej a jak wiadomo lepiej grać niż oglądać jak ktoś gra i pokonuje kolejne poziomy. Oczywiście że Leo za mocowanie z miśkiem nie zasłużył ale zawsze lepsze to niż nagroda pośmiertna.
Gra komputerowa też może mieć fabułę, nawet poważną, mówić o czymś istotnym, albo po prostu może być warta uwagi. Szkoda że wielu nie potrafi odczytać intencji twórców, bo oceniają ich przez pryzmat użytych środków... Geniusz poznaje się właśnie po banalnych i głupich środkach złożonych w całość, która zapiera dech.
Zależy też jaki gatunek to gier. Bo jeszcze jestem w stanie zrozumieć że RPG albo przygodówki muszą mieć ciekawą fabułę ale już czepianie się FPS-ów czy gier TPP że mają kiepską fabułę uważam za głupotę bo i tak wszystko sprowadza się do skakania po platformach albo celności, szybkości poruszania.
Gry komputerowe uważane są za całkowicie niepoważne - całkowicie bezpodstawnie. Ponadto gra każdego gatunku może mieć dobrze przemyślaną fabułę - to zależy od inwencji twórców. Wracając do filmu - tu jest fabuła, tylko nietypowo pokazana. Nawet tak się składa, że dotyczy czegoś poważnego - tylko niestety przesądy podobne do tych o grach komputerowych, lub trudność w skupieniu się na czymś innym niż oprawa skutkują podobnym błędem poznawczym.
Może mieć dobrą fabułę ale nie musi bo ważniejsza jest sama mechanika. Ot cała różnica. A jak chcecie naprawdę dobrej fabuły to polecam zamiast gier książki.
Po co zaraz się obrażać, czy obrzucać film błotem. To film specyficzny dla specyficznej widowni. Jako, że mi akurat się podobał, odważę się postawić tezę, że spodoba się fanom gier komputerowych, anime itp. Wielkiej głębi się tam nie doszukiwałem(dla mnie to były wizje dziewczyny która walczy z rzeczywistością ubierając ją w swoje fantazje), ale oglądało się bardzo przyjemnie. I to mi wystarcza.
Nie "tezę", a własne zdanie raczej :) "Jako, że mi akurat się podobał, odważę się postawić tezę, że spodoba się fanom gier komputerowych, anime itp. " - jednak generalizowanie potrafi być krzywdzące :P Skoro tobie podobają się gry i anime, a przy okazji "Sucker Punch", nie staraj się na siłę kategoryzować. A już na pewno odpuść sobie "stawianie tezy" xDDD
Dlaczego nie teza? Wystarczyłaby teraz krótka ankieta wśród osób którym film się podobał, czy są fanami gier i anime i mogłaby zostać udowodniona lub obalona.
Ok, przykład. Chcę udowodnić, że Bóg istnieje (wierzę w Boga, ale to kwestia wiary i światopoglądu każdego człowieka, c'nie? :P ), więc jadę do wioski w Polsce, czy stanu w US and A wypełnionej kreacjonistami. Na 100 zapytanych osób każda stwierdzi, że Bóg istnieje. Więc mamy wtedy niepodważalną, 100% tezę o istnieniu Boga, prawda? xD Idąc twoim tokiem rozumowania właśnie tak by to wyglądało xD Jedyne co możesz "mieć", to hipotezę :D
Faktycznie, patrząc na to w ten spób wygląda,że się pomyliłem :) Najważniejsze, że film się podobał :D
Bo to przerost formy (cholernie efektownej trzeba dodać) nad treścią. A co do ukrytego przekazu to trochę mnie to denerwuje. czy każdy film musi go mieć? A może po prostu reżyser chciał zrobić efektowny film i tyle? Absurdalna fabuła, do tego każda z tych walk zupełnie w innej rzeczywistości (starożytne Chiny, I wojna światowa, zamek rodem z fantasy). Owszem, miłośnicy efektów specjalnych będą mieli co oglądać, ale jak dla mnie nie ma w tym filmie nic więcej. Czegoś mu brakuje, czegoś co różni przeciętne, wysokobudżetowe i efektowne filmy, jakich wiele ostatnimi czasy od tych naprawdę dobrych.
Tutaj przekaz akurat był łopatologicznie, ciekawie i strawnie wyłożony. Znowu, co np. taki "Wilk z Wall Street" miał do przekazania i nauczenia? Film o niczym i strasznie wszyscy chcieli tam Oscara przez co w niezamierzenie komiczną teatralność popadli xD "Owszem, miłośnicy efektów specjalnych będą mieli co oglądać, ale jak dla mnie nie ma w tym filmie nic więcej." - oprócz świetnej warstwy wizualnej idealnie wkomponowanej w ścieżkę dźwiękową (nie każdy film tak potrafi) miał fabułę. Na dobrą sprawę jest to bardziej dramat psychologiczny, łatwy i strawny w odbiorze, o ile nie podejdzie się do niego z masą uprzedzeń :)
Dokładnie. Core filmu jest dość poważne. Genialna oprawa potęguje ów efekt zatarcia granic iluzji, marzeń i rzeczywistości, specyficzna konwencja podkreśla gorycz scenariusza, a nietypowe dla Hollywoodu zakończenie to prawdziwe Katharsis rodem z greckiej tragedii. Człowiek z seansu wychodzi lepszy, pełniejszy. Na mnie wywarł niezatarte wrażenie.
A mnie ten film bardzo się bardzo podobał. Można go interpretować na tak wiele sposobów ;-) Lubię doszukiwać się w filmach drugiego dna, zawsze jest ciekawiej. Swego czasu czytałam wiele wypowiedzi i najróżniejszych interpretacji tego filmu. Dla mnie to jest właśnie w tym wszystkim najlepsze. Kiedy film zostaje w twojej pamięci jeszcze długo po obejrzeniu, daje do myślenia. To sprawia, że nie uważam czasu spędzonego przed tv za stracony :D
Właśnie o to chodzi! Jakie ciekawe interpretacje znalazłaś? Co sama myślisz o poszczególnych wątkach i elementach świata przedstawionego? Uwielbiam filmy które pozostawiają taki margines interpretacji, symboliczne ujęcia, odniesienia do ważnych pytań i ważnych tematów.
No właśnie, najlepsza w takich filmach jest mnogość interpretacji, każdy ma jakąś własną wizję tego co się wydarzyło. Uwielbiam to :-) Jedna z nich na pewno mówiła, że historia jest opowiedziana z perspektywy Babydoll, że to ona stworzyła te alternatywne światy aby walczyć z rzeczywistością. Kolejna, że jest to opowieść Sweet Pea o jej walce ze sobą i sposób w jaki używa tych iluzji we własnej psychoterapii. W którymś momencie nawet ktoś nazwał cały film jedna wielka sesją terapeutyczną Sweet Pea. Szczerze mówiac to oglądając film cały czas byłam pewna, że jest to historia Babydoll, byłam tak na to nastawiona, że nie brałam pod uwagę innych opcji ;-) Teraz wydaje mi się, że to jedyne pasujące wytłumaczenie :-P tzn. to o Sweet Pea. Po prostu wszystko pasuje. A Ty co o tym myślisz ? Jak było według Ciebie ?
UWAGA SPOILER!!!- osoby które nie oglądały, niech nie czytają!!!
Bardzo interesująca interpretacja. Sweet Pea - to ona w końcu odnosi sukces. W grupie jest liderką (na ile dobrze pamiętam film - w każdym razie tak wyglądają jej posunięcia i relacje z siostrą która, za jej poleceniem opiekuje się "nową" w stadzie). Czy to jest film o niej? Czy to jej historia? Moja własna interpretacja jest prostsza, trochę wręcz prostacka. Ten ojczym, przybrany ojciec, czy jak mu tam, chciał się pozbyć dorastającej pannicy - stuknie jej niebawem 18 latek i będzie mogła dysponować majątkiem. A że trochę wariowała? - Mało jest takich historii? Mało osób całkowicie życiowo złamanych w młodym wieku? W sumie i z jej młodszą siostrą historia jest niejasna - czy to jej wina, czy może jednak nie? Trauma spowodowana przez śmierć, czy szaleństwo, które ją wywołało? Tak czy owak, trafia do "azylu", który okazuje się piekłem. I tu dla takich czarnych charakterów jak ja zaczyna się prawdziwa zabawa:
"Some of them want to use you.
Some of them want to get used by you.
Some of them want to abuse you.
Some of them want to be abused."
Wszystko jak w tej piosence. Biedna laleczka zaczyna w końcu poznawać w jakiej sytuacji się znalazła. Poznaje prawdziwe intencje załogi tego niechlubnego przybytku, poznaje też ich metody "leczenia" - nieodwracanej zamiany człowieka w warzywo, całkowite unicestwienie własnego "ja". Pragnie je bronić. Pojawia się w jej małej główce pomysł oporu. Poznaje koleżanki -i co dziwne, wszystkie dziewczyny dobrze dogadują się ze sobą, myślą dość przytomnie, podejmują decyzje... z drugiej strony znalazły sobie miejsce w tym pokręconym świecie... Taniec zaś jest bardzo pierwotnym językiem wyrażania siebie ludzkości, i nic dziwnego że bywa łączony z walką - tyle emocji w krótkim czasie, ruch całego ciała, podwyższone bicie serca... Dziecko z wielką wyobraźnią - wystarczy że zamknie na chwilę oczy i już jest na polu bitwy. Tylko zanurzając się w tym świecie mogła być prawdziwie naturalna, prawdziwie wolna. To dlatego taniec wychodził jej tak dobrze. Śpiew, głośne dźwięki muzyki przypominają ryki zwierząt i rozpaczliwe wycie rannych. Pieśń, jak wiemy z naszej polskiej historii - to broń. A nawet więcej. Do niej dostraja się ludzki mózg i budzą się uczucia - odwagi, radości, przywołanie najwyższych ideałów. Czy istnieje wdzięczniejszy sposób ukazania tragedii życia ludzkiego niż pieśń? Kim w istocie był Homer? Dlaczego Apollo był ulubionym z bóstw? A może to pieśń powołuje rzeczywistość, tak jak przez nią na kartach niezrównanego Silmarillionu stworzył świat Eru Iluvatar i jego Valarowie? Tłumaczenie sobie rzeczywistości poprzez odwołanie do mitu nie jest czymś niezwykłym - to pierwotna forma funkcjonowania człowieka w kulturze. Choć twarze Niemców-zombie, orków, żelaznych samurajów się różnią, to reprezentują tę tą samą ideę. Jest jeszcze on, mentor... postać trudna do rozszyfrowania. Czyim jest głosem? Wewnętrznego ja? Czy jakiejś innej Istoty? Tu wkracza metafizyka. Pozostają jego słowa - "Masz już każdą broń jakiej potrzebujesz", czy "broń się", czy też ostatni, kluczowy element -waga ludzkiego poświęcenia. Tu dochodzimy do sedna opowieści o ludzkich dążeniach, szlachetnych lecz bezsensownych porywach odwagi w walce z tym, od czego nie możemy uciec. Walka o samego siebie, w której liczą się też inni. Sprzeciw wobec zła, nawet bez pozornego "zwycięstwa" jest zwycięstwem sam w sobie.
A niech się tam wszyscy podniecają tą Harley Quinn (-tak, uważam że Margot Robbie urodziła się by nią grać i wystarczy raz na nią spojrzeć by dostrzec w tych oczach ten wspaniały obłęd). Moją ulubioną dziewczynką z kucykami pozostaje jednak dalej blada jak ściana z przerażenia Babydoll z twarzą Emily Browning. Choć kocham inną, to nie sposób nie zachwycić się jej rolą, i tym jak śpiewa:
https://www.youtube.com/watch?v=tZp4kMRvfBM
Też powinnam wcześniej spoiler zaznaczyć xD no trudno.
Bardzo mi się podoba Twoja interpretacja, taka która mnie wydawałaby się najbardziej logiczna gdybym nie przeczytała tej o Sweet Pea ;-) Zresztą czasami najprostsze wyjaśnienia są najlepsze. No ale i tak każdy będzie interpretował historie jak chce, to sprawa indywidualna.
Od tego filmu praktycznie (albo od Nieproszonych Gości, nie jestem pewna) zaczęła się moja przygoda z Emily Browning xD polubiłam te dziewczynę i powoli oglądam sobie filmy z jej udziałem. Jej Babydoll na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Te sceny walk z piosenką Björk w tle. Niezapomniane :-)
Moim zdaniem film ma całkiem sporo zalet. Jest nakręcony bardzo pomysłowo, historia jest przedstawiona w oryginalny sposób. Świat w filmie i panujący klimat również na plus. Mimo wszystko film strasznie nudzi, te przerywki ze świata fantasy podczas tańca nużyły i to strasznie. Sceny walk kiepskie, historie, a zwłaszcza ta z Niemcami wręcz głupie. Na filmie się bardzo zawiodłem dlatego mimo zalet i potencjału daję tylko 5/10. Wątpię, abym wrócił kiedyś do tego filmu.
Konkretniej pasowałoby napisać co się nie podobało :P To tak, jakbym napisał o "Titanicu": "Film całkiem fajny, tylko większość działa się na statku" xDDD. Konstruktywna krytyka, nie ma co, prawda? :D
Po prostu boli mnie już plucie na ten film, bo widać, że większość nie potrafi powiedzieć dlaczego, a czytają krytyków, którzy na filmie suchej nitki nie zostawili i od nich kopiują światopogląd na jego temat :P Nie jest genialny, nie jest bardzo dobry nawet, ale jako odmóżdżacz ze świetnym soundtrackiem i stroną wizualną popartą fabułą (miałką, ale jednak jakąś, bo niektóre blockbustery, vide Transformers 1-7- nie wiem czy było mniej czy więcej xD, zapominają nawet o tym). Dla mnie film ma do zaoferowania dużo więcej niż "Strażnicy Galaktyki" - ukochany przez wszystkich, a dla mnie to takie "Jupiter: Ascending" z marvelowskimi postaciami było mniej więcej :P (ps. Uwielbiam komiksy marvela i niektóre filmy, ale fenomenu "Guardians of the Galaxy" nigdy nie zrozumiem. Film góra na 6/10. Dla zatwardziałych "wyznawców" komiksu mooooże 7= :P )
Ok. Dobra, fajnie, ale nie nazywał bym tego filmu odmóżdżaczem. Krytyków nie czytałem, z resztą niewiele interesuje mnie ich opinia, opierałem się tylko na samym filmie, na tym jak na mnie wpłynął. A zmusił mnie - o zgrozo - do zastanowienia nad powtarzalnością losów ludzkich, ludzkimi postawami wobec czegoś niesprawiedliwego i niegodnego oraz trudnej, niełatwej walce o własne "ja", o przyszłość, o możliwość własnego decydowania o własnym losie. Seans nauczył mnie więcej niż książki Hanny Krall i jej mętne rozmowy z Edelmanem o tym jak uratować siebie, lub innego człowieka w nieludzkim świecie, jak oni w ogóle mogli itd... Tam gdzieś też występuje element nadziei i wiary w człowieka. Wszystko pokazane a la "Czarny Łabędź" - też niby banalny problem, ale sama opowieść stała się dziełem. I podobnie jak on, wali po głowie jak nasz ukochany Smarzowski.
Strażnicy to także miło wspominany przeze mnie film - lekki i strawny, jeden z najlepszych w MCU, lecz z każdym ponownym obejrzeniem traci i obnaża swoją płytkość. Odkryłem sekret jego sukcesu - oparty jest na pomyśle znanym z "X-Men First Class" którego naśladuje, choć trochę nieudolnie luzem i humorem. Marvel mnie trochę denerwuje, może poza serią x-men, którą poznałem dzięki filmom 20th Century Fox, a nie dzięki komiksom. Gdybym poznał Marvelowskie komiksy wcześniej, bym jakoś inaczej się do nich odnosił, ale nie wiem czy bym je w 100% kupił. Dziś kręcą mnie inne tematy. Wolę historie ludzi niż historie półbogów. Moje ulubione postaci komiksowe to Wolverine i Hellboy - skażeni zaprogramowaną niedoskonałością i złem.
bo to nie film tylko baardzo długi teledysk. Efektowny i miły dla oka ale nic poza tym. Po tylu latach od premiery i obejrzeniu masy podobnych wydmuszek powinienem dać niższą ocenę, ale nie potrafię, bo do dzisiaj pamiętam ciary na plechach przez pierwsze minuty filmu. Potem było już tylko z górki i w sumie trochę wynudziłem się w kinie
"Po tylu latach od premiery i obejrzeniu masy podobnych wydmuszek powinienem dać niższą ocenę, ale nie potrafię, bo do dzisiaj pamiętam ciary na plechach przez pierwsze minuty filmu." - ocena i opinia niby negatywna, ale zawarte są w niej same plusy :D O jakich wydmuszkach mówimy? O "Obłędzie"? Bo to dopiero była wydmuszka :D I nawet jestem w stanie napisać dlaczego :) W negatywnej opinii (czy pozytywnej, bez znaczenia :) ) też by się takie wyjaśnienie przydało :)