Film w reżyserii Phila Aldena Robinsona został zrealizowany nadzwyczaj sprawnie jak na thiller i jest przykładem naprawdę dobrego dzieła kinowego. Przede wszystkim ze względu na scenariusz, tak ważny składnik każdego dobrego dreszczowca, który został przez Paula Attanasio i Daniela Payna dobrze rozpisany, a przez reżysera został świetnie zrealizowany. No ,oczywiście duża rolę odegrał w tym przypadku literacki pierwowzór Clancy'ego, książka uchodząca za trudną do sfilmowania. Tym niemniej cała ekipa wywiązała się ze swego zadania poprawnie. Zwłaszcza Ben Affleck, który miał niezmiernie trudne zadanie, musiał się przecież zmierzyć z rolą, którą grali już Alec Baldwin i sam Harrison Ford, nawiasem pisząc mentor i ulubiony aktor Afflecka. Ben świetnie poradził sobie z rolą Jacka, który powszechnie uznawany jest za inteligentniejsze wydania Jamesa Bonda. Obdarzył swojego bohatera nie tylko bohaterstwem i gentelmeństwem ,ale również uczuciowością i co najważniejsze inteligencją. W ten sposób Ben affleck w roli agenta CIA ,Jacka Ryana okazał się nadzwyczaj dobry. Tym bardziej, że Harrison Ford, jak na razie najlepszy odtwórca Jacka Ryana zrezygnował z udziału w kolejnych częściach, a Affleck oświadczył ,że zamierza zagrać jeszcze w co najmniej pięciu kolejnych filmach na podstawie powieści Clancy'ego.
W ostatnim czasie na ekranie dominują przede wszystkim kiepskie produkcje, które tak naprawdę nie maja nic do powiedzenia swoim widzom, a tylko ich ogłupiają. Na szczęście chociaż raz na jakiś czas do naszych kin trafia taki obraz jak "Suma wszystkich strachów", mający jakieś przesłanie, poruszający ważny i gorący temat, nawet jeżeli to tylko dobry thiller, mało oryginalny i tradycyjny, ale przynajmniej nie nudny, bo to jest chyba najważniejsze...