"Superbeast" posiada najgorszą wadę jaką film może mieć, jest nudny. Zero nagości i zero przemocy, wyjątek stanowi kilka sekund z prawdziwej autopsji na jakimś grubasie, lub puszystej kobiecie - znamion płci nie widać. Piękne lokacje, jakościowe zdjęcia i dwie, trzy sceny, których koncept poraża debilizmem to zdecydowanie za mało. Usypia bardziej niż książka. Usuwałem z dysku z uśmiechem na ustach.