Po oglądnięciu "Riri shushu no subete" spodziewałam się nieco więcej po tym filmie. Denerwowało mnie, że mówili po angielsku (źle i sztucznie) (mówili też po chińsku i japońsku, jakby nie patrzeć). O ile "Wszystko o Lily Chou-chou" jest w czołówce moich ulubionych filmów, to tego bym raczej nie poleciła... Więc: jeśli jesteś zapaleńcem, albo jesteś bardzo ciekawy czym jest ten film, to śmiało, oglądaj, czemu nie :) Ale wątpię, by film ten spodobał się przeciętnemu śmiertelnikowi...