Przedostatni obraz w dorobku mistrza suspensu to przyprawiony czarnym humorem dreszczowiec o seryjnym mordercy kobiet. "Szał" może nie zalicza się do największych arcydzieł twórcy "Psychozy", ustępuje im jednak jedynie w małym stopniu. Daje też pewne pojęcie, jaki kształt mogły by mieć niektóre dzieła Hitchcocka, gdyby nie ograniczenia cenzuralne. Dużo tu makabry, pojawia się też "gorsząca" golizna. Warto również zauważyć, że główny bohater to postać raczej antypatyczna, z którą identyfikujemy się w zasadzie tylko z przymusu - lepszy wszak frustrat i nieudacznik, niż sadysta-mizogin. Dobrze zagrane, przewrotne, jednocześnie zabawne i emocjonujące.
ale Blaney ma wygląd wzbudzający sympatię, przeciwnie niż Rusk, poza tym wg mnie niedoskonałość bohatera jest plusem, bo z idealnymi, kryształowymi postaciami ciężko się identyfikować, lubić je.