Połączenie dość mocnego thrillera o psychopatycznym mordercy z dramatem sądowym.
Facet morduje kilka przypadkowych osób, bo ma paranoję i wydaje mu się, że potrzebuje
ich krwi by żyć. Elementy grozy wypadają tu całkiem sprawnie. Pokręcony klimat, niewielka,
ale satysfakcjonująca dawka krwi i suspensu. Gorzej z tym, co dzieje się dalej. Dramat
sądowy jest w miarę ciekawy, ale raczej płytki i nic z niego nie wynika. Nie wiem, jaka miała
być wymowa tego filmu i sam Friedkin chyba nie był do końca pewien. Ponoć wyszły dwie
wersje tego filmu. Pierwsza spotkała się z bardzo ograniczoną dystrybucją, głównie w
Europie, z uwagi na bankructwo wytwórni. Druga ma zakończenie zmienione, ponoć z uwagi
na zmianę stosunku reżysera do kary śmierci. Pierwotne zakończenie nie mówi o owym
stosunku zupełnie nic i w właściwie nie wiele z niego wynika. Drugie zdradza już co nie co,
ale wg. mnie nadal niewiele z niego wynika i rozpatruje zasadność (lub jej brak) kary
śmierci w zupełnie innych kategoriach niż ja. Tak więc thriller z tego nawet fajny, ale treść
jak dla mnie raczej płytka i prowadząca do nikąd.