Podpisuję się pod tą opinią w 100%

"Podchodząc do seansu, miałem świadomość, że film ma już 15 lat i efekty wizualne oraz batalistyczne mogą być na średnim poziomie."

Bardzo nie lubię jak ktoś tak podchodzi do sprawy, kiedy niepodważane arcydzieła kina wojennego powstawały dużo dużo wcześniej niż "Courage Under Fire", czyli '96 rok. "Pluton" czy "Czas apokalipsy" wciąż biją na głowę współczesne produkcje, zarówno pod względem merytorycznym, jak i wizualnym. Nawet przywołany przez Ciebie "Szeregowiec Ryan", który w tym tekście chwalisz jest ledwie dwa lata nowszy od filmu Zwicka. Nie wiem skąd się wzięło myślenie, że skoro produkcja starsza, to od razu musi mieć fatalne efekty i przestarzałe sekwencje batalistyczne, zwłaszcza że lata 90-te to wcale nie jest tak dawno. Mało tego, amerykańskie kino wojenne w XXI wieku cierpi na deficyt dobrych dzieł, bo mamy co prawda zeszłoroczny "Hacksaw Ridge", ale w poszukiwaniu kolejnego musielibyśmy się cofnąć prawie 20 lat wcześniej do "Black Hawk Down", "Szeregowca" czy "Cienkiej czerwonej linii", bo w międzyczasie nie stworzyli nic ciekawego (może pomijając dwie próby Eastwooda, ale do ksiąg się te filmy nie zapiszą złotymi zgłoskami).