Jeśli tak, to sam bym otruł reżysera. Ktoś coś potwierdzi?
Wiecej na https://www.youtube.com/watch?v=R5AV9nvl9l8
Przy okazji spotkania z reżyserem, w którym miałam ostatnio okazję uczestniczyć, Bela Tarr tłumaczy, że kota nie zabito. Podobno jedynie podano mu środek usypiający podczas kręcenia sceny. Dodaje również, że kot wcale nie cierpiał, a jego odgłosy zostały zmontowane z innych taśm, które udało się mu znaleźć. Chociaż przyznam szczerze, że nie do końca chce mi się w to wszystko wierzyć i uważam, że to i tak znęcanie się nad zwierzęciem.
Bo to było znęcanie się. Przykre, że to właściwie jedyna rzecz jaka zostaje w głowie po seansie tego snobistycznego filmidła.