uwazam, iz film jest zdecydowanie lepszy od "Letters from Iwo Jima", bardziej rzeczywisty i realny, wcale nie propagandowy, a jak ktos sie juz doszuka czegos, to moze sie takze doszukac podobnych w kazdym innym filmie, nawet i w "Shreku", wiec uznaje to za zwykle czepialstwo, troszke za dlogi, ale ogolnie zdecydowanie polecam 7.5/10
A ja sie nie zgodze-uwazam ze film Letters From Iwo Jima jest duzo duzo lepszy niz Sztandar Chwały. koniec i kropka :)
Też się nie zgadzam. Listy były lepsze. niewiem co tam było ZDECYDOWANIE lepsze że tak twierdzisz. amerykanie?
Również uważam, że Listy z Iwo Jimy były lepsze, pomimo tego że nie były też jakieś cudowne. W Sztandarze Chwały czegoś mi zabrakło...
Zgadzam się, przyznałbym dokładnie taką samą ocenę, mocne 7,5. Nie wiem gdzie niektórzy widzą tutaj propagandę, film wręcz pokazuje metody propagandowe dość realistycznie, ośmieszające je, ostrzegając przed nimi.
Jedyne z czym się nie zgodzę, to fakt, że "Listy" były gorsze. Moim zdaniem były tylko nieznacznie, ale jednak lepsze - być może dlatego, że pokazywały wojnę z drugiej strony, co jest dość rzadko spotykane.
I jeszcze jedno:
"niewiem co tam było ZDECYDOWANIE lepsze że tak twierdzisz. amerykanie?"
Beznadziejne pytanie... równie dobrze można by zapytać Ciebie, czy to przez Japończyków uważasz "Listy" za lepsze. Poza tym, autor uzasadnił czemu według NIEGO "Sztandar" jest lepszy - cytując - "uwazam, iz film jest zdecydowanie lepszy od "Letters from Iwo Jima", bardziej rzeczywisty i realny". Także więcej czytania ze zrozumieniem = mniej głupich pytań.
Pozdrawiam.
Ja oba filmy uważam za świetne. Tworzą one całość, pokazują bezsens tej wojny (i każdej innej z resztą). Zarówno japońscy jak i amerykańscy żołnierze są tylko narzędziem w rękach polityków.
Eastwood nakręcił kawał dobrego kina.
Każdy film oceniany z osobna zasługuje na 8. Jednak razem stanowią obraz zasługujący na piękną 10. Ja jestem pod wrażeniem obu filmów.
Oba filmy uważam za dobre, ale Sztandar jest moim zdaniem wręcz wybitny. Listy to smutna historia wojenna, ale szczerze mówiąc poza formą niewiele różniąca się od innych tego typu produkcji. Sztandar to film jakich się prawie nie kręci. To wyjątkowo brutalna rozprawa z jednym z największych amerykańskich mitów, który w niezmienionej formie utrzymywał się przez dziesięciolecia do późnych lat 90tych. W tej kwestii można go tylko porownać Do Lawrenca z Arabii i trochę Zabójstwa Jesse'ego Jamesa, w każdym razie mnie nic innego do głowy nie przychodzi. I doprawdy trzeba mieć w sobie sporą dawkę antyamerykańskowości aby uznać ten film za propagandowy tak jak jakiś recenzent z Przekroju.