Nie wiem niestety co autor miał na myśli. Dla mnie film kompletnie bez sensu i kompletnie o niczym. A może ja nie rozumiem męskich problemów. Machalica tradycyjnie łysy i brzydki.
Nie wiem, ile masz lat, ale chyba wychowałaś się oglądając same amerykańskie kretynizmy. "Sztuka kochania" to genialna komedia - nie tylko ze świetnymi tekstami, dialogami, gagami - ale przede wszystkim, co we współczesnym kinie niezwykle rzadkie, z mądrym przesłaniem. W sposób niezwykle dowcipny i subtelny wyśmiany został w niej - niezwykle proroczo - nadchodzący model wyzwolonego seksualnie "europejczyka" (ze wszystkimi debilizmami i zboczeniami forsowanymi jako norma), utożsamiany przez owego doktora Pasikonika, który żył w matrksie swojej polityczno-seksualnej doktryny, udając kogoś, kim nie był i nie mógł być, bo w przyrodzie takie gatunki naturalnie nie występują. Zderzenie z prawdziwym życiem - przypadkowo poznaną młodą kobietą (prawdziwą, nie zamierzającą niczego i nikogo udawać) przywraca mu trzeźwe spojrzenie na kwestię erotyzmu i seksu.
Może po prostu ten film był dla ciebie zbyt inteligentny, dowcip zbyt wyrafinowany i brakowało puszczania bąków, koorwienia co drugie słowo, rzucania tortami, robienia głupich min dla nich samych?
Dla mnie, to najlepsze polska komedia obyczajowa w historii polskiego kina po 1989r. Dziś już się takich nie robi - niestety. Królują bezmyślne wulgaryzmy, robione na siłę głupie miny, plastikowe aktorstwo i do tego beznadziejne scenariusze dowodzące, że twórcy sami nie wiedzieli, po co wzięli się za robienie filmu.
W "Sztuce kochania" niemal każdy dialog, to uczta dla ucha - dowcip subtelny, ironiczny, czasami dosadny - no i najważniejsze - z sensem.