wyżej napisałem, że film ma otwarte zakończenie, więc interpretuj to spojrzenie, jak tylko chcesz

tak zrobię.

hehe już wcześniej to zrobiłeś

aś.

Jak na amerykańską komedię romantyczną, to wyjątkowo dużo było w nim prawdy, tzn tak zwanego "prawdziwego życia"... Bardzo często jest tak, że zaczyna się związek, wiadomo motylki i te sprawy, wszystko się wtedy idealizuje, potem to mija i zaczynamy zauważać wady drugiej strony i w filmie mamy standard życia. Na pewno było tak, że on wcześniej ciągle grał, nic nie robił w domu itp, a ona myślała "że się zmieni", to jest dokładnie odbicie normalnego życia, bo tak jest często, że kobieta udaje, że czegoś nie widzi, myśląc, że facet potem się zmieni. I inaczej, on myśli, że wszystko jest ok, bo ona udaje, że jest w porządku i dlatego był potem zdziwiony, że coś jej nie pasuje. Wydawało mu się, że jest ok. Właśnie tak wygląda prawdziwe życie.. Baba myśli jedno a robi drugie i liczy na to, że facet się domyśli, a facet przyjmuje to co jest i żadnych aluzji nie zauważa :) mi ich filmowa kłótnia przypomniała jedną z moich :) ja kiedyś też powiedziałam mojemu chłopakowi, że nie lubię kwiatów, a potem jak się o coś kłóciliśmy to powiedziałam "może byś mi chociaż raz w życiu różę przeniósł" a on wielkie zdziwienie, że mu mówiłam, że nie lubię, to nie kupował :D haha :D jak dla mnie jeden z nielicznych filmów pokazujący chociaż trochę normalne życie a nie "o nie mogę bez ciebie żyć tak bardzo cie kocham żyjmy długo i szczęśliwie"... Życie to nie bajka :)