Choć to film już nie najnowszy, a entuzjaści tego rodzaju filmów z pewnością powiedzieliby, że film z 2001 roku to już staroć. Ja obejrzałem go po raz pierwszy. I tak, początek – nic specjalnego. Napad na ciężarówkę, jakieś nielegalne wyścigi w środku miasta, kilka nowoczesnych ujęć, szybko zmontowanych scen, kiedy główny bohater wciska przycisk NITRO na kierownicy, ale to wszystko jakoś mało wciągające, rzekł bym średnie. Myślę sobie taki filmik dla młodzieży.

I kiedy już myślałem, że tak będzie do końcowych napisów i moja ocena znajdzie się w połowie skali gwiazdek, coś mnie ruszyło. Film zaczął się na dobre od momentu gdy Toretto wraz ze swoją ekipą pojechali okraść ciężarówkę, a miał to być ich ostatni skok. Muszę przyznać, że akcja okradania ciężarówki wraz z całą dramaturgią ratowania kolegi, który znalazł się w poważnych tarapatach spowodowała, że nie mogłem oderwać oczu od telewizora. Świetnie zrealizowany pościg, w starym dobrym stylu. Od tego momentu film nabrał rumieńców. Można powiedzieć, że wciągnął mnie całkowicie i z ciekawością oglądałem go do końca.

Ostatni wyścig głównych bohaterów z finałową kraksą Toretto to majstersztyk. Film oglądało się dobrze także ze względu na główne, wyraziste postacie. Toretto (Vin Diesel), przestępca z zasadami, facet, z którym od razu sympatyzujemy i O’Conner (Paul Walker) odważny gliniarz.

Choć niewątpliwie w filmie można doszukać się kilka błędów i nieścisłości w fabule to jednak po seansie zupełnie mi to nie przeszkadzało. Bardzo dobrze się bawiłem. Stwierdziłem, że dam 8 gwiazdek. Polecam.