Przerost formy nad treścią.
"Tabu" dzieli się na dwa segmenty. Opowiadają one dwie różne historie, w różny sposób. Eksperyment ryzykowny i dlatego też tylko w połowie udany. Nie potrafiłem się odnaleźć głównie w pierwszym segmencie. Jest on realistyczny, pełen długich scen, które niewiele wnoszą do całości. Sam scenariusz był ok, ale sposób tworzenia w ten sposób nie był niczym nowym, ani tym bardziej interesującym. Z kolei w drugiej części stylem jestem zachwycony. Narracja z offu, brak dialogów, wszystkie inne dźwięki obecne. Ten segment niejako dopełnia pierwszy i pozwala zrozumieć niektóre wypowiedzi. Natomiast sama historia... Nie trafiła do mnie. Tutaj liczyła się tylko i wyłączne forma, a scenariusz był tak bardzo na marginesie, iż można go była zastąpić innym. Oczywiście pod warunkiem że dokonano by kilku zmian z początku. Niewielkich zmian.
Ogólnie całość warto zobaczyć, bo Miguel Gomes miał pomysł... I to jaki! Niestety nie do końca trafił akurat do mnie. Pierwszy segment mnie męczył, drugi był przepiękny, lecz tylko audio wizualnie. Uważam że twórca ma potencjał. Nie skreślam go. Czekam na więcej, ale póki co "Tabu" mnie nie zachwyciło. Na pewno trafi ono jednak na półkę "do powtórnego obejrzenia". Wtedy też jeszcze raz spojrzę uważniej na pierwszą część, bo mam do niej pewne wątpliwości.
no właśnie przerwałem projekcję filmu, znudzony pierwszą częścią, mimo tego, że sam początek mnie zachwycił, ale teraz obejrzę do końca.
20 minut może, później przewijałem. ;-) nadzieja, wina, kradzież - tyle emocji w jednym zdaniu. :-)