Uwielbiam książkę "Tajemnica Rajskiego Wzgórza", dlatego tak mocne zmiany w fabule bardzo mi przeszkadzały, ale muszę przyznać, że kostiumy użyte w tym filmie mnie urzekły.
Całe to zamieszanie z pokrewieństwem Lawendy i Robina i inne przeinaczenia wybaczam im ze względu na baśniowość i wyobraźnię z jaką zobrazowali tę historię .
Muszę tylko dorwac gdzieś wersję bez tego okropnego polskiego dubbingu...
ja niestety nie mogłam tego oglądać :( Zbyt pokochałam książkę. Poza tym postać Maryni tak mnei tu denerwuje... Owszem, była dumna, ale była także odważna i dobrze wychowana, a tutaj zrobili z niej rozwydrzoną dziewuchę, która nie szanuje nikogo oprócz siebie. Niefajnie. No i zrezygnowali z pastora! Jak oni mogli!
Wycięty wątek pastora, Barwinka i kota Zachariasza, panna Heliotrop nie była zdziwaczała tylko bardzo wymagająca i rygorystyczna (ale bardzo kochała Marynię), Marmaduk nie był magicznym krasnalem tylko karłem, Miluś był zającem, Wrolf naprawdę był lwem, ale wuj mówił, że to pies (wuj był wysoki i tęgi i bardzo wesoły), nie było tej całej akcji z zalewaniem doliny przy 5000. pełni, a Robin był synem Lawendy, która pochodziła z rodu Czarnych Ludzi, którzy byli rybakami a nie rycerzami... uff.. więcej nie pamiętam
Tytuł filmu to "The Secret of Moonacre".
Tytuł książki to "The Little White Horse".
Polacy tłumacząc powieść postanowili nadać jej polski tytuł filmu.
Raczej odwrotnie. Tajemnica Rajskiego Wzgórza to moja ukochana książka z dzieciństwa i po zmianach wymienionych przez Toddett już wiem, że nie będę się katować oglądaniem filmu. A to taka piękna opowieść jest... :)